Jestem nieskończoną liczbą odmian swojego gatunku
Jego przedstawicielem nie pasującym do wytycznych, a jednak tak typowym
Spoiwem przeciwieństw, personifikacją paradoksu
Odważnym tchórzem, zmianą, która nic nie wnosi
I zmieniającym wszystko bezruchem
Cofając się do przodu nie patrzę wstecz choć to przyszłość
A jestem teraz
Pomiędzy tym, co było a tym, co nastanie
Obie te strony są tylko mgłą
Utrudniającą nam widzenie tego, co jest - bardziej lub mniej gęstą
I choć jestem tylko ziarenkiem piasku na plaży wieczności
To mam jakieś dziwne przeczucie
Że cała ta wieczność jest zamknięta w każdym ziarenku z osobna