[Zwrotka 1]
Czułem, że mam coś więcej i rozumiem wszystko dobrze
Mam inteligencję, która poprowadzi mnie po drodze, tak
Jakbym trzymał w ręce mapę i miał zaznaczone tam
Każde miejsce, w którym muszę zmierzyć się z demonem sam
Dziś wiem, że mapy nie ma, jest tajemnica
Jedyna droga do przemian to przestać bać się wyzwań
Moja legenda wytatuowana na chodnikach
Dostaję z nieba sygnał #moja satelita
Mam coraz więcej pytań, a na nich warstwę kurzu
Bez odpowiedzi, nawet hipotezy żadnej w mózgu
Ale by przeżyć tłumaczę sobie tak, bez szczegółów
Że jestem tylko jednym spośród zagubionych tłumów
Obiecuję sobie co dzień, że zmienię coś
W swoim życiu, w mojej drodze do dobrobytu, wciąż
Wymieniam stare postanowienia na nowe, choć
Nie wszystkie je spełniam, bo czasem chce mi się odejść stąd
Patrząc z perspektywy czasu widzę, jaki byłem głupi
Pewnie dalej jestem, przyszłość mi powie czemu
Bo to, co wczoraj było mądre, dziś cechuje głupich
A to co dziś jest mądrością jutro może nie mieć sensu
[Refren]
Wciąż obiecuję sobie, że będę tam
Że namaluję wszystko to, za czym tęsknię
Stworzę świat, w którym nawet będąc sam
Z muzyką utworzymy pełnię
[Zwrotka 2]
Wczoraj obiecałem sobie, że nie będę palił
Dziś szukam wzrokiem ostatniej fajki z paczki
Obiecałem sobie, że nigdy nie stracę wiary
Dziś mam to w dupie, czaisz? Wokół mnie białe ściany
I puste plany, obiecaliśmy sobie wszechświat
Nie słowami, obiecały nam to nasze serca
I oczy, które rozumiały niewerbalny przekaz
Przestań, przecież wiesz, że to zamknięta księga
Wtedy nie wiedziałem nic, ale ufałem temu
Przeznaczeniu, które mi dawało żyć będąc nawet w cieniu
Nie wierzę w przeznaczenie dziś, zbyt wiele mam na sumieniu
Żeby bezkarnie iść i zwykle śmiać się z własnych grzechów
Ileż można obiecywać sobie, że będzie dobrze?
Jednocześnie czując, że nadciąga najgorsze
Choć nie umiesz wytłumaczyć tego, ja wiem w sumie
Każdy ci powie, że to tylko złe przeczucie
Ale mamy w sobie siłę, a wszechświat nam niesie pomoc
Non stop, by trudne chwile nocą zamieniać w odwrotność
I, jak mocno chcemy, możemy wszystko dziś, teraz, od zera
Dotknąć snów, żyć, krok po kroku iść do nieba
[Refren]
Wciąż obiecuję sobie, że będę tam
Że namaluję wszystko to, za czym tęsknię
Stworzę świat, w którym nawet będąc sam
Z muzyką utworzymy pełnię
[Zwrotka 3]
Obiecałem sobie kiedyś, że zbuduję dom
Dla mnie, żony, dzieci i, gdy zamknę oczy, widzę go
Nie czekam na prąd już, zmieniam swoje życie, bo
Wiem, że gdzieś na końcu sprawdzi ktoś, czy zrobiłem coś
Wymagają ode mnie, bym niszczył w sobie dziecko
Bo bawię się tu, gdzie inni popadają w szaleństwo
I jak dziecko czasem czuję się winny przez to
Bo wciąż delikatnie mówią mi „Jesteś naiwny lekko”
I choć łamię często dane obietnice, i wstyd mi za to
Ale gdybym znał przyszłość wtedy nie obiecywałbym nic za darmo
Wiedziałbym, kto tu jest dziwką w bieli, lepiej bym oceniał tych, co pragną
Niepowodzenia twojej legendy, dzisiaj bym był już ponad skalą
Dzięki temu wiem jedno – choć ludzie wybaczają
Zapomnieć mają ciężko i często nie zapominają
Tych złamanych obietnic, i przez to się zamykają
Widzą cudze błędy, ale nie widzą, że to zwierciadło