Vix.N
Warto było?
[Verse 1: Czeski]
Czuję, że mam do zrobienia coś więcej, prócz
Chlania, żarcia, spania i bycia
Więcej pewnie zrobić bym mógł
Ale od próżnego życia weź tu kurwa się odzwyczaj
Więc stoję jak tyka, a zegar tyka
Nie mogę stać i zasychać, potrafisz ty tak?
Jestem na zakręcie, wpadam w poślizg; lubrykant
I wkurwiam się, bo nie piszą o mnie w rubrykach
Gdzie moja logika? Gdzie moja złota płyta?
Za brak odpowiedzi trzyma się niewygodnych pytań
Wszechobecna stypa, ale jednak brak żałoby
Na śmierć chyba nigdy nie będę gotowy
Innymi słowy chyba za bardzo kocham życie
By po prostu zwątpić i zawiązać sobie stryczek
A blizn na psychice jak maków pod Monte Cassino
Nic tylko przerobić na opium, zażyć i odpłynąć...

[Hook]
Coś mi podpowiada, że mam do zrobienia więcej
Niż przepowiadać: "ty", "ty", "ty" i ktoś jeszcze
Czuję to głęboko tam, gdzie nie dociera światło
Choć idę w jego stronę, czas pokaże czy warto
Było, czas mi pokaże czy warto...
Czas mi pokaże czy warto...
Było...
Czas pokaże czy warto, pokaże czy warto...
[Verse 2: Vixen]
Droga, całe życie chodzę nią, choć szukam jej
Krzyżowa, niosę honor, wciąż tonami, skupiam się
Jak ludzie w jednym miejscu, uwięzieni w raju; Bukareszt
A reszta jak Buka, wspaniały widok ma, gdy nuda jest
Czasem czuję się jak w areszcie, ale dziś na szczęście nie
Spacer przez sumienie, jak po tym mieście nocą
Głuchą nocą, zanim się obejrzę, wejdę głębiej
Po to, by pewny siebie wyjść, aż świt powieje mocą
Na nieboskłonie jestem wiatrem, co porusza chmury
Nie zobaczysz mojej duszy bracie, póki nie runą mury
A jeśli runęły to patrz, zamykając oczy
I niech pochłonie cię blask oczyszczającej nocy
A potem poczujesz zapach rosy i będzie jasno
Dopóki nie zejdziesz z drogi światła, świecić będzie światło
Chociaż nawet w ciemności można szukać nieba
A gdy je znajdziesz, nawet "jutro" będzie tu i teraz
Nie mam nic, by poznawać wszystko i chcieć więcej
Ale skoro daję wszystko, to czy mogę chcieć więcej jeszcze?
Twoje "wszystko" to moje "nic", moje "nic" to wszystko
Co dziś mam to pozwala mi żyć tak, żeby być tam
Do stracenia nie mam nic brat
Czyli "wszystko" to moja ścieżka, jedyna prawdziwa rzeczywistość
Idę nią, choć nie wiem gdzie i nie wiem jak
Gdy odejdę stąd, możesz mówić: "szedł tam, gdzie wiatr"
[Hook]

[Verse 3: Czeski]
Teraz już nie kocham i nie ufam wcale
Nigdy za nikogo nie dałbym uciąć ręki
Może za matkę, ale to inny przypadek
Za bardzo sobie cenię możność trzymania butelki
Na bani mętlik, a w sercu Grenlandia
Oddany bez reszty, bez kompleksów; więzadła
Po przejściu przez bagna, wciąż gotów na tułaczkę
By w końcu pośród owiec poczuć się jak pasterz
Pokonać frustrację i nie być zniewolonym
Bo można żyć jak master, na głowie bez korony
Szukając ostoi łatwo obrać zły kierunek
Niejeden stąd odpadł przez nadmierną brawurę
Chcę zgarnąć całą pulę, połowa nieistotna
Choć nie wiem sam, co czuję i co wskazuje kompas
Kolejna butla do dna, czas mierzy klepsydra
To najlepszy kompan po przebytych kolizjach

[Hook][Tekst - Rap Genius Polska]