Vix.N
Romantyczka
Mówili na niego lovel, bo podobno był przystojny
Miał branie u kobiet, w ich oczach był taki słodki
Na pewno nie był draniem, a jak już to nieświadomym
Mówił, że nie ma zalet, przez to wydawał się skromny
Może miał wielki talent, umiał sprawiać pozory
Tak, że gdy poznawał pannę jej los był przesądzony
Stał i patrzył na nią z góry, trzymając jej włosy
Ubranie mieli na sobie mniej więcej do dwóch godzin
Druga strona, inna bajka, laska – rzucił ją chłopak
Była zaangażowana, niestety, nie w jego oczach
Normalnie niezachwiana, chociaż dzisiaj ma doła
Jest taka sentymentalna, ciężko jej się z tym uporać
Czuje, że straciła sens, choć myślała, że jest silna
Wylewa sporo łez, bo wie, że nie zasłużyła
Na taki cios, jakim był kres tego, czym żyła
I przypomina sobie chwile z eks, gdy z nim była
Nieopodal przechodził lovel, miał dobry dzień
Nie chwaląc go przed końcem, szedł na podryw gdzieś
Miał tylko 4 złote, a chciał dobrze zjeść
Na chwilę usiadł w parku, na ławce tuż obok niej
Prawie zapadał zmierzch, więc już nie widziała twarzy
A do tego padł cień drzew, na niego usiadłszy
On przeliczał drobne, choć wiedział ile ma ich
A na prawdę usiadł, by sprawdzić, czy ona popatrzy
Coś kazało mu podejść, a jej się przedstawić
Mimo że w jej głowie świat nie był poukładany
Nie miała wtedy nikogo, komu mogłaby się żalić
Pomyślała, że przedstawi wtedy cały przebieg sprawy
On zrobił mądrą minę, pocieszając ją słuchał
Nic nie robił na siłę, kiedy czule ją przytulał
Sprawił wrażenie dość silne, że rozumie jej uraz
Aby ukoić jej ból mówił „ten gość to kutas”
Zaproponował spacer, mieli iść niedaleko
Ale płynęli w rozmowie, tak, że szli równo z rzeką
I zanim się spostrzegli, byli gdzieś, gdzie nie wiedzą
A żeby nie iść dalej, usiedli na zimny beton
Ludzie tam nie chodzili, choć widok był piękny
Po drugiej stronie światła odbijały się od rzeki
Ona dalej opowiada, wyschły już jej powieki
I jest taka otwarta, myśli, on też jest szczery
Nagle dostała impuls i wdziała wzrok w niebo
Nastała cisza, z ich słów zostało tylko echo
Powoli się zbliżał, jego serce biło lekko
Ale jej biło jakby zaraz miało złamać żebro
Pocałowali się, a potem zapłonął w nich ogień
Podniecenie zjadło lęk, czuła się wtedy już dobrze
Miała podświadomą chęć, wtedy były jej dni płodne
I dała jakby klucz, pozwalając rozpiąć spodnie
On miał rękę pod bluzką, bo ocierał jej plecy
Delikatnie rozpiął biustonosz, kładąc na ziemi
A drugą miał w punkcie najbardziej erogennym
I był dobry, w sumie oboje byli doświadczeni
Ona czuła podniecenie, gdy ją całował po szyi
Ale chyba chciała więcej, a on przecież był inny
Czuła taki dobry smak, to jak nigdy za życia
Może to przez ten nastrój, przecież to romantyczka
Oddała mu siebie całą, potem zasnęli nago
Noc była taka ciepła, gwiazdy szeptały dobranoc
Gdy obudziła się rano, była sama, wstając
Obok niej leżało 4 złote w drobnych
I kartka z napisem, żeby nie było, że za darmo
Zczaj to!
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]