W Iskieriuszu zakochana po uszy
Zapragnęła swej nagości strój uszyć
Nićmi nie dla oka przezroczystą suknię
Jęła szyć po zmrokach nim Iskieriusz uśnie
Pośród iskier on był iskrą nad iskry
Ognia wskrzeszacz z ciepła znany jak i z gry
Ściennych cieni które światło też lubiło
Gdy zeń w dni ponure nie biło lub biło
Miło patrzeć jak krawcowa krój bierze
Kiedy z bioder zdziera kształty w o erze
Wtenczas o kant lustra ostrzy się spojrzenie
Ciałem włada musztra a okiem zbliżenie
Weń wpatrzona szuka cienia swej igły
Lecz nie widzi ani jego ani mgły
Która mgłą z pozoru a dymem z natury
Śród granic koloru podkreśla kontury
Powątpiewa w powodzenie bo gdzie nie
Spojrzy tam i ona i jej odzienie
Znikają bez cienia w tańcach Iskieriusza
Który nie docenia że wiatr nim porusza
Coś dogasać jęło w nim nim w dziewczynie
Rozpłomienił się choć trochę gdzieś w czynie
Ginąć jął sam sprawca czynów niepojętych
Oprawca i zbawca sukni aż po pięty
Bo co z tego że w dziewczyny rękach fach
Gdy sukienka od rozpaczy pęka w szwach
Nagie ciało siarczy się od przywidzenia
Lecz to nie wystarczy iskrze do płomienia
Jedna z nieistniejących gdzieś anielic
Znana z nieistnienia a nie z lic
Szyje wciąż i szyje z rumieńcem na twarzy
Nicość aż po szyję kto ją zauważy?