Wstaje sobie z łóżka i jest zajebiście
Dzwonię po ziomka i jaramy liście
Bo to jest mój... najlepszy kolega
Chociaż jak nas złapią to mnie pewnie pierwszy sprzeda
Dzwonię prędko, nawet nie jem śniadania
Bo jak co dzień najpierw muszę zacząć od jarania
Czekam, czekam, a on nie odbiera
Pewnie w jego żyłach już rozpływa się hera
Dobra dzwonię do następnego ćpuna
Może będzie miał ogarnąć dobrego skuna
Drugi odbiera i mówi taka sprawa
Skuna nie połapię, ale z miłą chęcią włada
Myślę sobie, w sumie węża nie walę
Ale pierwszy raz to się chyba nic nie stanie
Więc oddzwaniam do ziomka elektryka
No i biały kolos już dwie dziurki mi zapycha
A gdy mam do tej gry wszystkie przydatne fanty
To siadam w zaciszu i szykuje karty... i szykuje karty
Walę prąda, mielić zaczyna, ręka się wygina, skręca łepetyna
Walę prąda, mija chwila, dziś jestem jak rakieta, jutro jak padlina
Wcześniej lubiłem baty zwijać, za które zwija KIA
Teraz zwijam zwiję, żeby w nos wleciała żmija
Piąta godzina, i też piątka by się zdała
Znowu nie mam opcji więc zadzwonię do Michała
Michał odbiera i pyta co jest grane
Weź ogarnij węża, bo mi zaraz serce stanie
U mnie lipa, zadzwoń do Łukasza
On powinien mieć mocarnego Barabasza
Chwila moment i podbijam do Łukiego
Zbijam pionę i pytam czy ma coś konkretnego
On wyciąga z gaci takiego kocura
Że jak przypierdolę to będę biegał po chmurach
Morda ucieszona i już daje mu kasę
Będę walił tak długo aż do końca zrzucę masę
Z gieta została zwija, na dzisiaj tyle
Trzy zero poszło z pyłem, jak rewolwer się nabiłem
Walę prąda...
Walę prąda...
I powoli znikam...
Walę prąda...
I powoli znikam...
Walę prąda, walę go dziś sam...
Walę prąda... mmmmm...
Walę prąda, walę go dziś sam...