Pater
Nie mam czasu
[Zwrotka 1]
Wjebałem się z buta w mainstream, kurwa to inny tekst
Wybacz, ale u nas profetyzm rodzinny jest
Jestem wybrykiem natury, ale nie jednorazowym
Bo kiedy posłuchasz raz, wracasz jak Odys
Paradoksalnie szmaty rzucają pod nogi kłody
Nic mi to nie robi, se przejdę po nich, a potem po nich
Pomyśl, w weekend upojony jak zwykle
Dla zabicia monotonii, to chociaż zmieniamy te winkle
Spytaliby "co Ci", kiedy bym odmówiłbym czystej
Twe melanże jak u cioci, powiedz gdzie tu wyjście jest
Kiedy wbijam, to wiesza system się
Wieszają się na mnie dupy na jakiejś imprze gdzieś
Widzimy barwy dopiero po litrze w trzech
To co tu robimy, to nawet pomyśleć grzech
Słuchaj jak składam zajebiście wers
Że co? Że niby kurwa wy chcieliście być the best?

[Refren] [x2]
Topię hajs w płynie, a chcę pływać w hajsie
Choć mam długi, to wiesz, że na wiele stać mnie
Wiem co chcę robić od zawsze
Nie mam czasu, pracuję na czas właśnie

[Zwrotka 2]
Czemu niby miałbym coś dawać dla nich
Skoro oni kurwa nic mi tu nie dali
Gdy mówiłem, że rapuje nie spodziewali się takiej skali
Gdy pójdę za ciosem, zobaczysz gwiazdę #Muhammad Ali
Jesteś tyle wart co każdy Twój marny hasztag
Wiedziałem, że rozjebie, nie wiedziałem, że aż tak
Na takim pułapie altruizm zanika jak Snapchat
Więc deptam po straconych nadziejach i rozbitych czaszkach
Choć to jeszcze nie high life
Robię co chce, bo wiem już na co nas stać
Mało obchodzisz mnie Ty i ten cały wasz squad
Synonim Twojej kariery, to porażka
I antonim Twojego życia - czerpanie garściami
Nie poświęcę nawet trenu dla Was
Jeszcze wybuduje se willę jak Jesus Navas
Rozdarcie psychiczne, nie wiem czemu się oddawać
Wzorce parenetyczne czemu mają mi je dawać

[Refren] [x2]
Topię hajs w płynie, a chcę pływać w hajsie
Choć mam długi, to wiesz, że na wiele stać mnie
Wiem co chcę robić od zawsze
Nie mam czasu, pracuję na czas właśnie