Pater
Tritanopia
[Zwrotka 1 — BJN]
Widzę twoje oczy i patrzę w nie
Wciąż, wciąż, wciąż, wciąż
Wciąż, wciąż, wciąż, wciąż
Ty nie możesz mnie zaskoczyć
Studiuję twój głos, głos, głos, głos
Głos, głos, głos, głos
I kiedy wiszę nad krawędzią
Nie chcę nikogo obok, wiesz
Zbyt często męczy przeszłość
Muszę z wielkim obciążeniem biec
Gdzie jest kres
Stres powoduje, że nie myślę logicznie
Ty zamilcz na chwilę
Prowokujesz, a ja nie wiem, czy znów zęby zacisnę
Chcemy miłości jak z filmu
Lecz to tani komediodramat
Chcemy kolorów i błysku
Lądujemy znowu sami w czterech ścianach
Sami w czterech ścianach, sami w czterech ścianach
I rzucisz słuchawką, a ona znów powie, że chce zostać sama
Który już rok chcesz się zmienić, ty?
Który już rok chcesz ją zmienić, ty?
Wiosna koloruje ci szarość dni
Alko z ziomkami zapewni ci byt
Znowu, znowu, znowu, oh
Do impulsu daj mi powód, bo milion zawodów mnie woła po zmroku

[Hook]
Biorę na barki ciężar
Choć nieco lżejszy nawet przez różowe okulary
Czuję jak na mnie zerkasz
Choć sporo różnic jak na to, że w ten sam punkt zerkamy
Tritanopia, tritanopia, tritanopia
Dostrzegam ją
Tritanopia, tritanopia, tritanopia
Dostrzegam ją

[Zwrotka 2 — pan_adrian]
Zapewniałem bliskich, że znajdę złoty środek na wszystko
Ale to, że jestem lekkomyślny przekreśla plany na przyszłość
Zamykam powieki, bo stanowią najlepszy ekran dla marzeń
Nie mam zielonego pojęcia co czas pokaże
Imprezy do rana, moje białe szaleństwo
Masz czarno na białym, gdzie kończy się splendor
Gdzie kończy się splendor, mój splendor
Tritanopia wyzwala we mnie poczucie pustki
Pomaluj mój świat na zółto i na niebiesko [i na niebiesko, ej]
Czuję się czasem jak niebieski ptak
Żerujący pasożyt jakiego nie widział świat
Idę przed siebie gdzieś w siną dal
Uciekam, bo głupio mi spojrzeć wam w twarz
Kołysze mną tylko szum odległych fal
Na pustej plaży, gdzie zostaję sam
Finalnie zostaję sam, ej, ej
Błądzę i błądzę, choć do końca nie wiem czego szukam
Mam żądzę i dobrze, bo podkreśla jaki ze mnie frustrat
Weź ze sobą kredki, bym ci pomalował usta
Lecz pamiętaj, że kolory tylko z tych frazesów znam

[Hook]
Biorę na barki ciężar
Choć nieco lżejszy nawet przez różowe okulary
Czuję jak na mnie zerkasz
Choć sporo różnic jak na to, że w ten sam punkt zerkamy
Tritanopia, tritanopia, tritanopia
Dostrzegam ją
Tritanopia, tritanopia, tritanopia
Dostrzegam ją

[Zwrotka 3 — Pater]
Chciałem pomalować świat na żółto i na niebiesko
Nie rozróżniam barw, lecz nie rozróżniam barw
Może dziś ej, a może dziś nie
Każdy dzień jest szansą, wolę wyjść w miasto
To zawsze jakieś wyjście
Nie wierzę oczom moim, dziś to nie ten kolor
Co miał być, chcę wejść na szczyt, nie zejść na psy, idąc przez wstyd
Zostawiam to w tyle jak Kim Kardashian
Coś wstąpiło we mnie jak inkarnacja
I tracę koloryt od piw na ławkach
Gdy życie to film, dziwna klatka
Oświeceni wielce, jakby kurwa byli mną
Biorę ich na widelce, teraz mów mi Posejdon
Kiedy ziom dajesz szkło, wiem, że daleko mi do określenia czarny koń
Ciągle nie wiem gdzie mój kąt
Mój błąd to mój błąd, a tu sąd jako ostrzeżenie dał żółty papierek mi
By być białym krukiem, musiałem stać się czarnym charakterem
Daj mi powód żebym dawał więcej
Nie wiesz co u mnie na całe szczęście
U mnie ciągle padają te deszcze
Jesteś naiwna jeśli wciąż czekasz na tęczę
Potrzebuję coś co do życia mi da kopa
Pokoloruj moje życie ze mną tritanopia

[Hook]
Biorę na barki ciężar
Choć nieco lżejszy nawet przez różowe okulary
Czuję jak na mnie zerkasz
Choć sporo różnic jak na to, że w ten sam punkt zerkamy
Tritanopia, tritanopia, tritanopia
Dostrzegam ją
Tritanopia, tritanopia, tritanopia
Dostrzegam ją