​vkie
Slalom
[Zwrotka: Vkie]
Uwierzyłem w pracę, okej, nie liczę na farta
Idę własną ścieżką, ty idziesz tą która jest przetarta
Przeszłość nie odpuszcza, co dzień skacze mi do gardła
Tak naprawdę to nikt poza mną nie wie jaka jest prawda
Chciałaś mnie naprawić, ale to się tu nie sprawdza
Uwierz, że jak coś odjebiesz, w moich oczach jesteś martwa
Skumaj, że nie mam wyboru, pizgam to od malca
Chciałaś chwycić mnie za dłoń, a dostałaś tylko z palca
Straciłem trochę ziomali, bo nie umiem się dogadać
Ciężko skakać z radości, kiedy ciąży coś na barach
Jak czegoś nie kumasz, to serio, możesz spierdalać
Wszystkie plotki o nas, ej, wszystkie oczy na nas
Nie wiem czemu chce mnie ona mieć, ona nie wie
W jakim stanie moja głowa jest, będzie lepiej
Twój ziomal wali w chuja cię jak cię po plecach klepie
Zwracasz uwagę na ludzi, lepiej zwróć na siebie, okej
Pierwszy rok, drugi rok, który jestem w tym- nie wiem, może ktoś policzy to
Ona wali ciebie w chuja, ty się dalej liczysz z nią
Ja trenuje punche w chacie, choćbym kurwa ćwiczył boks
No i co dzień wkładam pracę, a nie tańczę milly rock na bibie
Twój ziom nie ma luzu, zoba jak on się na klipach gibie
Co dzień poziom wyżej, twój stary już słyszał o tej ksywie
Same hity, typie, same hity, trzaskam je na cribie
Ona chce mnie w sobie, przy sobie mieć, wcale się nie dziwię
Wezmę ją na stronę, na chwilę, a potem niech już idzie
Nie tylko na Voxach masz delay, jesteś do tyłu stylem
W każdym tracku chcę pokazać jak was nienawidzę
24/7 jebać polski rząd i policję
Ludzi głupi w chuj w tym kraju są, na zmiany nie liczę
Małolata wejść tu chce i dać mi buzi w policzek
Mało lata, okej, mała, okej, podejdź, poliż mnie
Znów pod blokiem, patrzą z okien na to jak nisko krok noszę
Stare ziomy nie chcą uwierzyć w to, jak Łukaszek poszedł
Nie jestem self-made, ale o nic was nie proszę
Praca każdy dzień, mogę być dla ciebie wzorem
Możesz zapisz się na siłkę, bo lata na ciebie białko
Kładę na mapie całe pierdolone miasto
Ej, mała bitch, okej, przewiduję fun z nią
Mam pigułki, okej, mieszamy to z Fantą
Musiałbym mieć głowę w dupie, by się przejąć twoją bandą
Ty zawracasz głowę dupie, trochę słabo
Tak naprawdę under jest dla mnie zabawą już
Zero konkurencji, może się poprawią
Najebany latam, lewa, prawa, slalom
Wcale się nie dziwię, że w necie mnie chwalą
Taka twarda, okej, a pęka jak balon
Minęło parę wiosen, ej, to już nie to samo