[Zwrotka 1: Vkie]
Jestem pełen gniewu, pełen złości
Pewien tego, że z buta mi się nie wpierdolisz już w moje życie
Siedzę w studio, mała dziwko, nie ma mnie na streecie
Chociaż czasem mimowolnie przedłużamy sobie weekend
To jak żyję jest już niebezpieczne
Obok mam człowieka, twój jest z tobą przy weekendzie
Słucha preria mnie i słucha mnie również śródmieście
Mam od chuja stów w portfelu, fejki zacierają ręce
[Refren: Vkie]
Opierałem się na słowach jak nie było okej
Mam wyjebane jadę w trasę, cztery gwiazdki hotel
Skurwysynu to jest burza co nie przejdzie bokiem
Jestem wielki i najlepszy, jestem swoim wrogiem
Od małego podkładali mi nogę
Zawsze chcieli wmówić ile mogę
Przy dwunastce nic nie powiem
Kiedyś się chowałem w tłumie
Ale teraz dziwko idę przodem
Po mojej stronie, pierdolone paranoje kurwa
Nie wracam do czasów jak nie chciałem wstawać z łóżka
(Nie wracam do czasów jak nie chciałem wstawać z łóżka)
(Po mojej stronie)
(Po mojej stronie)
(Po mojej stronie)
[Zwrotka 2: Vkie]
Po mojej stronie to wojna, po waszej jest sielanka
Nie boję się już śmierci, bo widziałem we śnie diabła
Klimat był zawsze ciężki - nie mieliśmy szczęścia w kartach
Zawsze pomagała muza mi - to była moja mantra
Wyjebałem was z obiegu jak lewaki Trumpa
Nie miałem wyboru to była jedyna szansa
Coś tam googlują na forum, bo chcą znać Łukasza
To co zajebałem w życiu będę spłacał w rapach
[Refren: Vkie]
Opierałem się na słowach jak nie było okej
Mam wyjebane jadę w trasę, cztery gwiazdki hotel
Skurwysynu to jest burza co nie przejdzie bokiem
Jestem wielki i najlepszy, jestem swoim wrogiem
Od małego podkładali mi nogę
Zawsze chcieli wmówić ile mogę
Przy dwunastce nic nie powiem
Kiedyś się chowałem w tłumie
Ale teraz dziwko idę przodem