[Zwrotka 1]
Przez żołądek do serca
Chyba, że nie ma tam miejsca
Ciągle kombinuję jak struś chowam łeb to nie konsekwencja
Wielkie jak jego jaja mogłyby być moje
Ale w solniczkach wciąż czarny pieprz i takie paranoje
Za mało soli zatrzymać wodę na polikach próbuję o dobry Boże
Nie mogę się powstrzymać
Krzyczę infantylnie jak dziewczyna
Przy złamaniu tipsa
Moja wina pewnie
Zgań mnie póki masz pretekst
Bo jestem świetny przecież
Się zdzieram zębem czasem jak teflon tak rakotwórcze są nasze dni
Ale dobry zestaw składników ratuje całe danie choć nie jest fit
[Refren]
Mistrzowie kartografii
Nie dodawaj magii
Więcej nie potrzeba
Chyba że blanty
Telezakupy i teflon
W co drugiej z nich ciągle
Chce mi przypominać, że to się psuje z każdym z kolejnych coraz mniej doskonałych dni
[Zwrotka]
Kruci, chciałbym się tego nauczyć
Wymasterować jak sushi
Kolejne błędy wykluczyć
Rozmawiać z szefem kuchni
Nie że ty szefem tej kuchni
Mów do mnie aż do poduszki
Mów do mnie aż do poduszki
Nigdy tak nie pachniało z kuchni
Mów do mnie tak codziennie do poduszki
[Zwrotka]
Mów do mnie
Tak na początek
Teflon to rak zwykle
Ale przeszłość to taki z przerzutami myślę że
Że dobrze, w końcu będzie dobrze
Teflon przemija byle z zyskiem
Nie chciałbym stracić to chyba oczywiste że
To chyba oczywiste że
To chyba oczywiste że
To chyba oczywiste