RealisticBeatz
There is no save button.
[Verse 1:]
Opętany przez demony, chyba to była zasadzka
Nie mogę już nic zrobić, mimo że to droga łatwa
Narażony na spojrzenia innych, będę trwał przy tym
Dopóki nie znajdę tej drogi by cię odnaleźć
Mój oddech stały, serce jak szalone
Biję mi ciągle, wciąż nie umiem podejść
Klęcząc do modliwy mógłbym nawet po to
By móc przez chwilę z tobą porozmawiać
Jestem najgorszy i wiem doskonale
Bo jak ty mnie widzisz, wolę być gdzieś dalej
Jednak strefa komfortu nie dla mnie jest
Ciągle duszę się tlenem, mimo niemu żyję
Jestem człowiekiem, a czuję się jak zwierzę
Bóg może wybaczy, ale czy ty, nie wiem
Jesteśmy sumą atomów, które stwierdziły że
Chcą mieć własną samoświadomość
Czarny znowu miesza mi się z białym, ale to i tak
Na dziś nie jest to ważne, chcę od ciebie jakiś znak
Zegar znów tyka, mijają godziny w ciszy
Dzień za dniem kolejnym mija, każdej nocy, każda chwila
Pamiętam jeszcze te czasy, chcę je spędzić dzisiaj z tobą
(chcę je spędzić dzisiaj z tobą, yeah-yeah)
[Verse 2:]
Obudziłem się dzisiejszej nocy poraz setny
Wspominając okres ostatnich miesięcy
Jest tak ponętną, aż chce się ją pieprzyć
A droga wskazuję, że nie wiem którędy
Gdzie ona znów jest, łza znowu się tak błyszczy
Może to coś ze mną, a może te ściski
Tak ściska, że czuję jak łamię mi serce
A mówili żebym odpuścił, wreszcie