Sarius
Co to znaczy Antihype
[Zwrotka]
Czy będą młodzi piszczeć, gdy dowiedzą się jak odszedł stary?
Nie miałem nic, to hasło mi dodało wielkiej wiary
Za pięćdziesiąt złoty wydziarany literami, dziś ponad dwieście osób nosi takie same dziary
Ten napis zrobił się wyblakły, mówią "sprzedany", lecz ja go nigdy nie poprawię, jest jak moje rany
Jest jak moje życie, nie da się go już udoskonalić, cofnąć i zobaczyć ukochanych twarzy
Ile nie dałbym na szali, jaki cyborg by nie zrobił aplikacji
Mogę tylko cicho marzyć, mogę tylko Ci pokazać lub to spalić
Urodziła mnie kochana prawda, a pozmieniała nienawiść (nienawiść)
Wino za tysiaka, zaraz je pierdolnę na raz
Kiedy łapie mnie największa chandra, wtedy piszę dla Was
Może Mariusz chciałby płakać, ale może wypierdalać
Słabym nara, elo Sarius, Ty to tylko moja wyobraźnia
Gorsza maska, Pan i zbawca czy jebany szatan?
Winda do piekła czy do nieba karta?
Dramat, sarkazm, uśmiech, płacz, reżyseria Józef Tracz
"Sarius przegra tu na bank" - tak mówili mi na start
Wtedy, kurwa, żaden z Was by ze mną nie nagrał
A ja byłem taki sam, nie grają mnie w radiach
Powiedzieli "zbyt ambitny przekaz, odciąga od reklam", racja
Zyskałbym na tym, ale jak Keanu milczę, patrz jak
Głowę Wam przejmuję Matrix, obserwuję narodziny nowej sztucznej gwiazdy
Obserwuję powstawanie sztywnej kasty, jeżdżę po kraju i znam ludzi jak sny
W całej generacji brudnej jak syf i proszę jak się tu kiedyś zgubię tak jak Wy
Pierdolnąć w głowę mi, bo ja nie chcę tak żyć
Antihype nie znaczy nic dla Ciebie, dla mnie to nawet nie jest kwestia konwersacji
Dziesięć lat kupuję znicze u tej samej pani
Jakoś nie mogłem się odnaleźć w tych klubach warszawskich
Dalej cień mrocznych piwiarni, gdzie siedzimy jak ćmy
Uśmiechamy się, gdy wchodzi tu ktoś taki jak Ty
Jak Aragorn w rogu karczmy będę tam, gdzie mam być
Żeby w porę w Ciebie trafić, bo już nie mam, gdzie iść
Ale wszystko zgodnie z planem, nie każdy się tu dostanie, bo nie każdy swoim panem jest na planszy
Sława i hajs to Wasze Banshee, Boże, błagam jeszcze o tę chwilę więcej, abym rozdał karty
Znam to uczucie, boli jak ukłucie, uciec z salonu uciech, do pionu stanąć muszę jakoś
Ty w Murcielago, ja wygrałem slalom
Masz prostą duszę, a świat kręty jak makaron
Co Ci nawijają go na uszy, uwierzyłeś ich zasadom
Dupy, pieniądze i kluby, tylko jakoś sypiasz słabo
Woreczek pełen żółci, jelita nie działają, bułka z kawą, w głowie huczy już od próżni
Jak w rogu karczmy Aragorn będę tu, kiedy spytają co to za koleś, co odwrócił się, gdy bili brawo
Co nie mówił nic, gdy skądś go kojarzą, duży gracz a wygląda jakby miał mało
Kurzy chwast, gada jakby znał tarot, w burzy gra, rusza się jak Kasparov
Paradoks, bo się boję jutra, chociaż ludzi mam stado
Coraz częściej sam w górach, kiedy muszę mieć dialog
Choć nikomu nie ufam, dzielę mięso szakalom
Gdy nie będzie mnie tutaj moje słowa zostaną
Powiem czułe dobranoc, nie zastaniesz mnie rano
Pokochają aż spalą, ja nie czekam na szafot
Idę tylko po całość, wrony zawsze gdzieś kraczą
Gdy mi oczy się zamkną wtedy inni zobaczą
[Przejście]
Jak ostatni znak na niebie, który nie jest hologramem
Czy odnajdziesz siebie, czy odnajdziesz szczęście zanim zgaśnie, zanim zaśniesz?
Chodzisz po spalonej ziemi, szukasz twarzy pośród masek
Czy chcesz być tak ślepy, czy chcesz nic nie wiedzieć, tak jest łatwiej

[Outro]
Tak jest, tak jest łatwiej, tak jest łatwiej
Tak jest, tak jest łatwiej, tak jest łatwiej
Tak jest łatwiej, tak jest...