Sarius
Paradoxalnie
[Zwrotka 1]
Skurwiel od matematyki
Wyzywał mnie od osłów
Nigdy nie chciałem dzielić jego losu
Durnie, jesteś nikim odkrywasz to z czasem
Gdy ci wyjdzie to nie krzyczą już za tobą "ej, raper"
To paradoksalne, joint to panadol dla mnie
Choć to bez niego ja właściwie chyba już nie zasne
Paradoksalnie, jaranie robi swoje dobrze
Myśle o tym zawsze kiedy wracam się po portfel
Też jestem marzycielem, a żyje rzeczywistością
Bo jakoś jeszcze nigdy nie najadłem się miłością, chcesz?
Wejdź do windy przyłóż komuś stal
Dość masz już gadek "jakbyś pożył gdybyś miał";
"Co byś zrobił, chciał" Jesteś dobrym chłopakiem?
Łatwo się wkurwić gdy chleb z makiem jest rarytasem
Mam ciary czasem, jak myśle o tym ziombel
To bedzie dla nich paradoksem, że coś osiągnie

[Refren] x2
Przepraszam że ja, ten sam
Ośmieliłem się jednak nie dotknąć dna
Przepraszam że ja, przelewam krew świata
Paradoksalnie nadal chce się nawracać

[Zwrotka 2]
Sarius, czemu nie nawijasz?
Czas już, ty ciągle klimat
Zbastuj bo twa godzina przemija jak chwila
Po promilach, ta hiena się budziła
I pierdoliła mi w sumie co drugi melanż o tym
Co drugi to chujowy melancholik
Nawijają chłopy "Sarius dopal, dopij, wypierdalaj kleić zwroty"
Wszystko co chce, to kwestia mojej głowy
A bestia z mojej głowy kontroluje mnie bardziej niż do połowy
Żyje na tym świecie
Bez tego świata, wiecie, paradoksów może nawet więcej jest
Przecież koncert
Dla ciebie ziomek to, tylko okazja na nowe profilowe
Więc jak w ogóle możesz, kurwo, mówić coś do mnie
Kiedy twój wielki wzorzec sra na mój widok w spodnie
Chce dostrzec co dobre, ciągle próbuje
Paradoksalnie, jestem ślepcem, czujesz?
[Refren] x2
Przepraszam że ja, ten sam
Ośmieliłem się jednak nie dotknąć dna
Przepraszam że ja, przelewam krew świata
Paradoksalnie nadal chce się nawracać