Pajac
Własne towarzystwo
[Verse 1: Orka]
Wątpliwości to wszystko, wątpliwości to nic
Zdecydowałem, że w stronę światła nie ma sensu iść
Nadzieje miałem, straciłem, na własne życzenie w sumie
Nie wchodź do tej samej rzeki, ja wszedłem i nie żałuję
Bo chociaż pękało serce i nieraz było pod górę
To rozczarowania przeżyłem, tak charakter się buduje
Każdego dnia dopadały mnie sekwencje problemów
Przestawałem mieć nadzieję już na jakikolwiek przełom
W towarzystwie zawsze zwykłe, niezauważalne gesty
Niewielu jest takich co potrafią zajrzeć pod powierzchnię
Do samotności przyzwyczajany od lat najmłodszych
Zawsze byłem sam ze wszystkim, co najmocniej boli
Do miana idola mas nigdy nie aspirowałem
Wiem jak jest, przewlekła frustracja słabo się sprzedaje
Desperacja, pod jej wpływem często miewałem jazdy
Wieczny brak zadowolenia brał górę nad samozachwyt
Ja dwa razy przegrałem, dwa razy umarło coś we mnie
Do końca zostanę sam, serce więcej nie pęknie
Wciąż to mam, środek nocy, cztery ściany i ja
Nie potrafię wcale żyć, a robię to każdego dnia
Nie potrafię wcale nic, ale świat się nie zatrzyma
Jedyne co mam to los, on może dać inny wyraz
I znów nie wiem kim ja jestem, to takie zwykłe
Niezauważalne życie, huczny będzie koniec, tyle

[Verse 2: Pajac]
Patrzyłem jak marzną róże i zostaje sam
I chorobliwy lęk przed tym zniszczył wszystko
Beton tylko czasem rodzi dorodny kwiat
A ja wciąż z trudem znoszę własne towarzystwo
Jesteś tam?! - krzyczałem prosto z piekła
Podwórka niosły echo, zanim zniknęło w ciszy
Gorzka prawda, nie chciałem jej rozcieńczać
Poznałem złote serca, chociaż na moim blizny
Kocham każdy owoc, jaki dała mi ta ziemia
Niszczę się regularnie i wiem, że to zła droga
A Ciebie, jak i wszystkich, boli to czego nie ma
Też czuję jakąś pustkę, którą wypełnią słowa
Za każdy pusty dotyk, kiedy nie czułem ciepła
Za maślane spojrzenie, gdy nie widziałem duszy
Nie wstydzę się i leje wódę nawet, gdy jest ciepła
I nigdy mnie nie pytaj, jak mogłem być tak głupi
Zgubiłem się w marzeniach jakieś parę lat wstecz
Teraz nie robię nic i chyba czekam na cud
Każda stracona sekunda w żyłach gotuje krew
Chociaż nic nie jest tak słodkie już, jak dotyk jej ust
Wychodzę nocą z domu, niebawem wrócę, Mamo
Niech sprzyja światło ulic, gdy czuje się jak pielgrzym
Nie zmieniam położenia, a Ci co mówią to samo
Z biegiem lat odnajdują tą samą samotność w sieci