[Intro]
(Ja, ja, oj)
W tym brzydkim otoczeniu zawsze znajdę piękno, kminisz?
(Ja, ja, ja)
(Ja, ja, ja, ja)
[Refren x2]
Lubię się wsłuchać w acappellę, którą tworzy deszcz
Malowały świat pastele, teraz tylko kreda
Wtedy czuję jak się dzielę na tych parę dem
Moje myśli z charakterem tworzą letarg
[Zwrotka 1]
W tym brzydkim otoczeniu zawsze znajdę piękno, kminisz?
Który to bieg na finisz? Nie, bo to nie jest limit
Nie zrezygnuję z linii, nie zrezygnuję z linii
Będę to robił serio często, tylko daj mi siły
Choćby wszystkie mnie kusiły, ja się ograniczę
Niech będzie jedna, ostateczna, ta na całe życie
Niech będzie jedna, ostateczna jak Orlen nad ranem
A tydzień później złożę numer, tak pod poligamię
Ja i więcej niż jedna flaszunia
Mój ziomal stworzył pierwszy wers, morda od wina i skuna
Nie muszę wstawiać gdzieś, żebyś to skumał, zrozumiał
A w sumie mam to gdzieś, nie liżę dupy o lajka czy suba
Mój styl jak łajka zasuwa na szczyty, żeby zasłużyć
Jak trzeba obalić mity, nie błagam, sam robię ruchy
Kapucha mi nic nie daje, chcę tylko siedzieć z ziomami
Jak każdy czasem zapalę, żaden dyktator jak Stalin
[Refren x2]
Lubię się wsłuchać w acappellę, którą tworzy deszcz
Malowały świat pastele, teraz tylko kreda
Wtedy czuję jak się dzielę na tych parę dem
Moje myśli z charakterem tworzą letarg