Idę do góry, wysoko hen gdzieś tam ponad chmury
A jeśli w dół to jak barakudy
Coraz głębiej, coraz dalej, jakbym wchodził w nią
Szybko pędzę, już nie marzę by się odbić stąd
Znalazłem sposób by iść do góry
Moja dusza gra melodia jak harfie struny
Myślałem, że tak żyć jest ciężko, a chuj nie trudy
Wiesz, unikam jak ognia mentalnej puchy
Jeśli Bóg istnieje to pewnie mu się cieszy japa
Że ktoś chce dawać jego wzór - ktoś taki jak ja
Powiedz Robert - jakbyś opisał sam siebie?
Dobry człowiek, który zarabia pengę
Odnalazłem się w pieniądzach, nie potrafiłbym bez nich żyć
Życie spokojne jak Pacyfik
Rzadko kto się z tobą cieszy gdy przytulisz hajs
Raczej każdy będzie pytał "Skąd on go ma?"
Pełno dziwek w okół, co patrząc czuję
Nie wiem o co chodzi, ale mój chuj wie
Patrzyli krzywo, wyszedłem porobiony
Mówili "co z niego będzie, daleko mu od żony"
Dalej chodzę porobiony, ale w kieszeniach mam grubszy hajs
To zaraz zmienia pogląd dla mas
Trochę sławy i ludzie myślą, że się zmieniłem
Jestem taki sam - tylko że wyżej
Staram się kochać tych, którzy nie potrafią mnie
Nie mam czasu na nienawiść - choć bardzo chcę
Nie chcę mi się walczyć z samym sobą - zawsze wygrywam
Forsę biorę i spoko - to ma dewiza
Kto za grzech nie żałuje, musi go powtórzyć
Tak na pewno, nigdy, nie wejdą do góry
Nawet się nie będą umieć wzbić
Bo jakby skrzydeł, Pan Bóg to kanar, a gdzie twój bilecik?
Nie stać cie na niego, nawet dla [?] dziwki błaźnie
Kupuje sobie co chcę, a ty co zawsze
Weź się nie wczuwaj, mam spoko plany ty idioto
Zarobić hajs, zachować twarz, i nie przez botox
Wyciągnę z tego siano, rapy na igły szmato
Bo włożyłem w to serce; Comme des Garçons
Idę do góry, tropo-, strato-, mezo-, termo- sfera
Stilo dziwko to mój konik, jak [?]
Grawitacja jedynie przyciąga mą uwagę
Lewituję, nawet jak chwycisz mnie za ramię
Jak nawet jak będziesz chciał mnie ściągnąć w dół
Tego nie powstrzymasz już, za chuj, za chuj
Znalazłem sposób by iść do góry
Moja dusza gra melodia jak harfie struny
Myślałem, że tak żyć jest ciężko, a chuj nie trudy
Wiesz, unikam jak ognia mentalnej puchy