Koro (PL)
Wersja demon
[Intro]
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon

[Zwrotka 1: Koro]
Choć głowa znów pulsuje jak po dwóch treningach z rzędu
Kończę co wisi w powietrzu, bo trzeba pomóc szczęściu
Rano kawa, w dzień red bull, na noc Yerba nie piwko
Na rezerwach dwa dni bez snu, by móc zdobyć wszystko
Strefa komfortu obca, jak strefa 51
Pokój z siostrą na pół, raptem przedzielony cieniem
Ciągły maraton w przedbiegach, nie ma opcji skończyć
Biegnę jak młody chodnikowy wilk z Wall Street Of Dreams
Jak mam słabszy momеnt, to chuj, dziś będzie ciężej
Lepiеj chwile pozdychać, niż mieć do siebie pretensje
Na zdrowie mi nie pójdzie, ale pobiegnie na szczęście
Wole przed snem te presje, niż z rana mieć depresje
Wersja demon, to nie mrok, przez który inni cierpią
To zbuntowany anioł, który musiał przejść przez piekło
I co by się nie działo, zawsze ma ten ogień wewnątrz
Wszędzie z podwójną siłą, a nie że wszystko jedno

[Refren]
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
(Aaaa!)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc, i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero, jak już kurwa dopnę swego
[Zwrotka 2: Filipek]
Czasem miewam chwile gorsze
Łapie na tym się że nie chce walczyć o odbiorcę
Dla jednego Dementora doszedłem na swą Golgotę
Przekreśliłem miłość, dwa kierunki i robotę
Masz siano i fejm, pytasz co jest potem?
Nie jeździsz TLK, stać Cię na gablotę
Poznajesz raperów, ich żarty są jak TikTok
Patrzysz wokół, każdy beka, a Ty chciałbyś zniknąć
Powiem co jest potem, tak jak na Tramalu
Całkiem obojętny czytasz wpisy starych fanów
"Kiedy wróci Filip, jak z numeru Dworca Kraków?"
A ja właśnie za ten numer kurwa nienawidzę rapu
Powiedz gdzie straciłem serce, ile razy chciałem więcej
Siebie, ideałów, wiary w muzę, nowych kumpli
Sława szkodzi jak alkohol, jebać z jakiej półki

[Refren]
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
(Aaaa!)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc, i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero, jak już kurwa dopnę swego
[Zwrotka 3: Koro]
Ja też poza idealistą kiedyś byłem nikim
Lecz pójdę jeszcze dalej, rozsadza jak UnaBomber
W jednej ręce Glock, w drugiej rewolwer, a w nogach High-Kicki
Po wszystko, albo więcej, zdążę przed Panem Bogiem
Tak się wjebałem w Freestyle, że chcieli mi wyjebać
Jak doszyli mi łatkę, to sprułem ją do zera
Chcesz mi mówić czym jest trema? - Weź tam pizdę stul
Setki osób pod sceną czekają, aż zniszczę klub
Nie mów ile dasz mamie, jak Ci wyjdzie zawodowo
Sześć lat pomagałem swojej, teraz czas się zająć sobą
Dzięki niej wiem ile można zrobić, gdy przyjdzie żyć solo
I jak wszystkim przeciwnością, dać rady jak psycholog
Wierze w siebie do końca, tutaj bez żadnych zmian
Niezależnie czy mam bardziej props, czy AntiHype
Wiem że nie ma drugiego jak ja
Chce to oddam serce, nawet gdy przeżyć nie ma szans

(Refren)
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
(Aaaa!)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc, i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero, jak już kurwa dopnę swego