Zincboy
Pająki
Snia mi sie pajaki no i narkotyki
Czego bym nie zrobil dla nich bede nikim
Tetnie w ciszy

Tamtych czasow to juz nawet nie wspominam
Dzis pozwala mi zyc to co mialo mnie zabijac
Jedna chwila
Bylem nisko a sie nadal jednak wspinam
Gdzies tam byla wielka sila
Sztuka to pokonac miraz
I zachowac balans w tym
Nie raz swiata obraz mi juz prawie w falach znikl
Ale stawiam dzis pewne kroki by moc od halasu zdala isc
Uciekam do lasu tam sie prawda tli

Krazy materia w moich arteriach
A caly ten blogostan to jedynie przedsmak
Bedzie czas ze przypomnisz sobie moje slowa
Wszystkie te momenty gdy mnie miales rozczarowac
Popatrz w lustro poznaj boga
Mozesz nie patrzec mi w oczy i tak poznasz mniе po slowach

Czekam na moment gdy puscimy korzeniе
Wtedy przyjdzie pewnosc uspimy zwatpienie
Spadnie deszcz co ruiny podleje
I ulicy da tchnienie
Przywola to co bylo a nie jest
Snia mi sie pajaki no i narkotyki
Czego bym nie zrobil dla nich bede nikim
Jestem syty
Nie chce nas wiecej wiec wytnij mnie ze zdjec i oddaj mi serce