[Zwrotka 1: Profesor Smok]
Toplisty dzieci nie dla mnie, bo mnie wyróżnia raczej skrajne
Podejście do hip hopu, plus wyrzutnia rakiet w japie
Właśnie słuchasz tego z miną Hana Solo w karbonicie
Niszczę głowy jak różowe kłaki, spoko anonimie
Kiedyś wystrzelisz na szczyt, nie ciesz się bo niestety
Żartowałem prędzej wystrzeli chuj skurczony od fety
Moją fanką bałaby się być sama Annie Wilkes
Krew i dym wbijam cały w czerni, by zmielić w pył (wszystko)
Ja to Jason na zielonej szkole wracam tuż po świcie
Zalec w krypcie stale pisze, lawa w długopisie
Dawaj dupo-lizie, moda jest to wpadnij na trochę
Nasze relacje będą tutaj coś jak wampir i słońce
Takich nie znoszę, sny o bogactwach nie skillsach
Ja mam Sweet Dreams Mansona, ale Charlesa nie Marylina
Głód jak Clubber Lang obserwujący Balboe
Chodź to przypomina bieg z naostrzonym kijem na Mordor
[Refren]
Wybrałem taką drogę zanim skumałem Hip-Hop
Wybiorę niezależność ponad wszystko
Na kartkach batalion mam i nim dowodzę
I nim dowodzę że tak mogę, zostawić coś po sobie
Nadchodzę ziom, nadchodzę ziom
Znów nadchodzę ziom jak pierdolony Juggernaut /x2
[Zwrotka 2: Profesor Smok]
Czekanie na pogodę dla bogaczy to nonsens
Tu pogodę mamy, jakby Storm z X-Menów miała okres
A jak słonce jest to grywam w plażówkę Genki Damą
Chcieli bardzo mnie pomijać tu, bo jestem przeciwwagą
Dla tych co jak banda hien, węszą gdzie jest chmara zer
Zasypiam przy muzyce z ''Halloween'' tuląc Annabelle
Znasz się na rapie jak pedofil na dymaniu MILF'ów
Więc Twoje rady istotne jak DJ bez głośników
Wyskoczysz jak Gremlin z pleców, gdy ja walczę o posłuch
Mainstream to nie hinduski ślub, więc tu nie wjadę na słoniu
Jakby rap dymaniem był, to byś nie usiadł przez rok
Krzyczał z bólu przy siadaniu i się wkurwiał, że za tło
Robisz przy mnie, tak się wszystkich wyrzyna w pień
Jak wchodzę do kościoła, woda święcona zaczyna wrzeć
Ciągnę Ci po glebie idola za jego warkoczyki
Prosto do ubojni bydła to mój własny park rozrywki
[Refren]
Wybrałem taką drogę zanim skumałem Hip-Hop
Wybiorę niezależność ponad wszystko
Na kartkach batalion mam i nim dowodzę
I nim dowodzę że tak mogę, zostawić coś po sobie
Nadchodzę ziom, nadchodzę ziom
Znów nadchodzę ziom jak pierdolony Juggernaut /x2
[Zwrotka 3: Floral Bugs]
Jestem tym brzydkim i ciężkim, co pije z czaszki
Największym kalibrem czym przy mnie twój glock
Wasze jęki użyje do sampli, a lekcje poprowadzi Profesor Smok
Juggernaut, Boży Młot, sama waga ciężka
Łamie nos, pęka trzon i wygina żebra
Nowy Thor Hamilton, Smoku to profeska
Adios amigos się łapiem na koncertach
Wiwiwiwiwiwi-sekcja, hejka rapowe świry
Przyślij ci brzydcy i chamscy i dla tych miłych niemili
Ci pewni i aroganccy, daleko zza ósmej mili
Polsat po dwudziestej czwartej, suko nie Mini-mini
Popełnij Hara i Kiri to chara do twej Smakiji
Będziemy charać na ryj im jak wciąż nas nie polubili
Pozdro dla Brain Dead Famili, a Ty masz flow a'lla Siri
Możecie siadać na kij mi tarara tiritiri (ha tfu)
[Refren]
Wybrałem taką drogę zanim skumałem Hip-Hop
Wybiorę niezależność ponad wszystko
Na kartkach batalion mam i nim dowodzę
I nim dowodzę że tak mogę, zostawić coś po sobie
Nadchodzę ziom, nadchodzę ziom
Znów nadchodzę ziom jak pierdolony Juggernaut /x2