[Zwrotka 1]
Modlę się już o siłę, nie o chleb i o zasiłek
Chcę dźwigać jak osiłek, co zarzucone na szyję
Patrzę na baletnice z fałszujących pozytywek
I po co do mnie piszesz, jak nie wiesz jak mam na imię?
Wołają mnie po ksywie, kiedy widzą gdzieś na mieście
A jak usłyszę Tymek, czuję zaciśnięte mięśnie
Bo dźwigam na sumieniu obrazy tak bardzo brzydkie
O dziwo brudy zbierały się najczęściej po czystej
Czasem chcę zabić w sobie co dziecinne i naiwne
Usiądziemy normalnie, pogadamy kiedy indziej
A dziś moje sumienie pisze listę tak jak Schindler
Mama się pyta mnie, co bym chciał na wigilię
[Refren]
Chciałbym, by było okej
Chciałbym, by było mi okеj
Chciałbym, by było okej
Chciałbym, by było nam okej, okej, okеj
Chciałbym, by było mi okej, okej, okej
Chciałbym, by było nam okej, okej, okej
Chciałbym, by było okej
[Zwrotka 2]
Czytam znowu suche "okej" na mój pomysł o albumie
Czytam znowu suche "ojej" na wyznanie, jak się czuję
Jak masz rozumieć mnie skoro sam się nie rozumiem?
Znowu mnie kusi grzech, a ja znów nie mogę ulec
I znowu muszę biec, nie chcę się potknąć o krawężnik
Lecz bojąc się upadku mogę pobiegać na bieżni
A nie przez ciemny las, bojąc się watahy wilków
Lecz tylko stracę czas, jeśli będę biegał w miejscu
Na studiach nauczyłem się przedawkowywać dragi
Na studiach nauczyłem się upijać w domu sam
Więc co mnie dziś obchodzą ich jakieś dobre rady?
Stoję ze sobą sam na sam, pytam, czego bym chciał
[Refren]
Chciałbym, by było okej
Chciałbym, by było mi okej
Chciałbym, by było okej
Chciałbym, by było nam okej, okej, okej
Chciałbym, by było mi okej, okej, okej
Chciałbym, by było nam okej, okej, okej
Chciałbym by było okej