Jacek Kaczmarski
Okładający Się Kijami
Wrzask w niebo uderza wysokie
I z trzaskiem krzyżują się kije
Pod zmierzchu złocistym obłokiem
Co sił w grzbietach swój swego bije
Pijany wolności wyrokiem
Ugrzęźli na dobre w Ojczyźnie
Jak krzywe wrośnięci w nią drzewa
I żaden się z nich nie wyśliźnie
Odbiciu swych wstydów i zniewag
Co ciałem oblekły się bliźnim
Wytłukli do cna żyzne myśli
I światło się od nich oddala;
Więc w krzyk - trzeciorzędni statyści -
Że wściekłość w nich wielkość wyzwala
Nienawiść z małości oczyści
Obłażą liszajem godności
Ich twarze od wrzasku skarlałe
Potężni się czują i wzniośli
Rachując korzyści i kości
Bezwzględnym klekotem pałek
Prócz plucia i stania w rozkroku
O niczym nie mają pojęcia;
Lecz mimo to wierzą głęboko
Że czeka ich cud Wniebowzięcia...
Gdy tylko zatłuką się w mroku