Jacek Kaczmarski
Straszny rwetes, bracie ośle
- Straszny rwetes, bracie ośle
Przecież późna to godzina -
Żuje słowa wół wyniośle
Aż mu z pyska kapie ślina
- Ludzka wrzawa, bracie wole
Ma dodawać animuszu -
Kiwa osioł łbem z wigorem
Aż mu pchły spadają z uszu
Patrzcie ludy
Jakie cudy
Słyszcie wołka i osiołka
Człeczym głosem
Nad swym losem
Rozprawia żywiołka!
- Czy cię bracie nie zadziwia
Ludzka mowa w naszych pyskach? -
Wół rogaty łeb przekrzywia
I okrągłym okiem błyska
Zamiast rozum wołu zgłębiać
Osioł nos zagłębił w żłobie
- Każdy znajdzie język w gębie
Jeśli ma coś na wątrobie!
Patrzcie ludy
Jakie cudy
Słyszcie wołka i osiołka
Człeczym głosem
Nad swym losem
Rozprawia żywiołka!
- Lecz coś przecież być w tym musi
Że stajenka cała w blaskach -
Wół ogonem muchy dusi
I jęzorem głośno mlaska
- Ludzkie śpiewy, ludzkie fety
Bracie wole - nasza strata
Ciebie zarżną na kotlety
Mnie zaprzęgną do kierata
Patrzcie ludy
Jakie cudy
Słyszcie wołka i osiołka
Człeczym głosem
Nad swym losem
Rozprawia żywiołka!
A Dzieciątko na zwierzątka
Jasnym oczkiem swym spojrzało -
Los człowieka, los bydlątka
Zrozumiało, zapłakało...