Jacek Kaczmarski
Portret Płonący
Takaś mi przedwczesnym zmierzchem
Gdy przybojem grzmi ocean
Jakbyś nie powstała jeszcze
A już prawie przeminęła

Kształt twój, niemal nieuchwytny
Żarzy się obrysem mroku;
Stoisz niema, jak wykrzyknik
Który uwiązł w gardle grzmotu

Włosy w aureoli ognia
Skronią pełznie lawy strumyk;
Smukła jesteś jak pochodnia
Zapalona na tle łuny

W oczach dymu masz spirale
W ustach krzepnie popiół mokry;
Tylko w szyi tętni stale
Kryształ pulsu nieroztropny

Bije to źródełko tycie
Syczą zgliszcza, ciemność skwierczy;
Nosisz w sobie jedno życie
Nosisz w sobie wszystkie śmierci