Warchoł - krzyczą. Nie zaprzeczam
Tylko własnym prawom ufam:
Wolna wola jest człowiecza
Pergaminów nie posłucha
Boska ręka w tym, czy diabla
Szpetnie to, czy właśnie pięknie
Wola moja jest jak szabla
Nagniesz ją za mocno - pęknie
A niewprawną puścisz dłonią
W pysk odbije stali siła
Tak się naucz robić bronią
By naturą swą służyła
Sprawa ze mną - jak kraj ten stara
I jak zwykle on byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara
Nie uczynią też i dworaka!
Wychwalali zasługi i cnoty
Podsycali pochlebstwem wady
A ja służyć nie mam ochoty
Warchołowi nikt nie da rady!
Lubię tany, pełne dzbany
Sute stoły i tapczany
Płeć nadobną - niesurową
I od święta - Boże Słowo
Lecz ni ksiądz, ni okowita
Piekłem straszy, niebem nęci
Ani żadna mnie kobita
Wokół palca nie okręci
Mój ból głowy, moja skrucha
Moje kiszki, moja franca
Moja wreszcie proza ducha
Gdy kostucha rwie do tańca!
Sprawa ze mną...
Jakbym ja był człowiek z wosku
W rękach wodzów, niewiast, klechów
Mógłbym ich zostawić troskom
Cały ciężar moich grzechów
Ale znam tych stróżów mienia
Sędziów sumień, prawdy zakon
Spekulantów od kupienia
Bo znam siebie - jako tako
Ulepiony i pokłuty
Niepotrzebny będę więcej
Rzucą w ogień dla pokuty
I umyją po mnie ręce
Sprawa ze mną - jak kraj ten stara
I jak zwykle on byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara -
Nie uczynią też i dworaka
Zły? - być może. Dobry? - a czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu
A i świętym żyć będzie przyjemniej!