I palimy papierosy to my Ci młodzi ludzie
Ten ciągły wrażeń niedosyt, trochę radość trochę smutek
Płuca w połowie wyplute mamy
Nie obchodzi nas to teraz, może później
Nie obchodzi jej, że przeniósłbym dla niej to nawet górę, może dwie
Trochę radość, trochę smutek wiem ze milość przyjdzie ale może później
Razem ze mną wtedy pójdzie gdzieś
Może tęsknię, może nie
Tego nie wiesz ja nie wiem
Niewyraźne te twarze
Mijam zawsze jak chodzę tym zimnym miastem gdzieś
Chodziliśmy miastem zawsze, wiesz
Teraz idę miastem na te miejsca patrzę w których bywałem to zawsze
Myślę tak czy dzisiaj zasnę, piszę zawsze jak to słońce zaśnie
Myśli puchną jak ten księżyc budzi się tak nagle
I mam jedną pierdoloną schizofrenię gdzieś to już słyszałem
Te wszystkie lata przespane, te usta nieodzyskane
Widoki tak nierealne, nie tak szybko zwolnij trochę
Ograniczenie to ja wiesz, więc teraz pędzisz bo prościej
Przegrałem sam ze sobą walkę kiedyś
Było tyle histerii obojętny jestem dziś
Wstaje znowu nowy świt i całe niebo pędzi
Nie jestem wcale taki zły, muszę sobie tych stresów zaoszczędzić dziś
Lecę w górę choć przybity do gruntu normalności
I wszyscy w środku dziećmi, a niby tacy dorośli
Posty twoje które czytam, dla mnie niezwykłe posty
I palimy papierosy to my Ci młodzi ludzie
Ten ciągły wrażeń niedosyt, trochę radość trochę smutek
Płuca w połowie wyplute mamy
Nie obchodzi nas to teraz może później
Nie obchodzi jej, że przeniósłbym to dla niej nawet górę, może dwie
Trochę radość trochę smutek wiem że miłość przyjdzie ale może później
Razem ze mną wtedy pójdzie