Real/sajko
Cold summer night
Ja nie znam takiej drogi żeby dojść do siebie
Jeśli o coś mnie pytają no to pewnie "po co biegniesz?"
Znowu czuje tu że moje życie to rozbite szkło po którym się boso przejde

Kiedy otwieram usta to jak puszkę pandory
A niestety stoje w miejscu gdzie o milczeniu nie ma mowy
Dzisiaj nie jestem już sobą tak bardzo
że zmienie pseudonim na odrealniony

Czuję chłód na mych wargach bo
We mnie wszystko zamarza, choć
Nadal serce mi bije gdzieś tam w środku
To wpadam w hipotermie, już pozbawiony bodźców

Zawsze dodaje ostatni gdy mówią to jest twój rok
Przez sny o śmierci nie moge usnąć
Braki w charakterze zapycham pustką
A moja dusza wcale nie jest tu nadwyraz dumną

Może czujesz to tak samo jak ja
W moim świecie dużo cieni ale mało światła
I to wszystko niemożliwe bo krainie bez kolorów
Nawet skóra się odbarwia mi

Moje życie to tylko sny
W których ludzie nie widzą nic
I tak samo chodze niewidomy
Gdy inni w okół mówią - spójrz z innej strony

Mam sople pod nosem i zimne stopy
śmierć obok mnie, ją słysze jak kroczy
Nie goją się rany a boli mnie dotyk
I nie wiem już kurwa na co mam tu czekać

Cztery metry pod ziemą pragne garstki nieba
Czuję siłe przez niemoc, zawsze patrzy niefart
Mam mokre oczy gdy mówią masz nadzieje
I drążcy głos mówiący że nie istnieje

Czy jeśli nie ma dobra, to czy zło to normalność?
I gdy nie było drugiej to ta pierwsza będzie ostatnią?
Ja chodze tam gdzie nie ma boga
Takie miejsce to moja droga

Chodzę wyalieniowany bo trzymam to w sobie
I kiedyś ze mnie wyjdą te lęki i fobie
Myślę chyba za dużo, przez to tracę głowe
Dlatego się czuję jak Kurt Cobain