[swimer]
Czasem nie odróżniam świata w sumie moge żyć chwilą
Nie mam zaufania wcale, przebite serce na wylot
Moge stracić wszystko, wszystko i chuj
Bo mój cały świat to zbiór kilku snów
I nie mów mi ze często dziwny jestem
Jak ty wspomnienia zatapiasz w butelce
Niby światło nadziei świeci nademna
To dlaczego wokoło znowu jest ciemno
Dziś przez planety wciąż ide
Mijam każdą chwilę co wsadziła w plecy sztylet
Dałem z siebie wszystko, żadnej dobrej nie znalazłem
Mimo tego wiem że zaufanie to pojęcie martwe
Pewnie szczęście istnieje ale zabrał je wiatr
I tak nic nie wiem bo znowu pójde spać
We wszystkich moich snach zawsze jestem sam
A moje wersy na blokach roznoszą sie jak krak
[real]
Jestem żywym trupem wszystko to robie z zimną krwią
Topielce mówią mi na ucho ciągle płyń pod prąd
Znam już na pamięć słowa których miałem nie pamiętać
I jeszcze lepiej błędy na które nie ma miejsca
Znowu mijam pustych ludzi którzy chcieliby poznać mnie
Przypomnę że samotność to mój jedyny ghostwriter
Ja widzę jak zanika wszechświat
Dzisiaj chaos i piekło to anima vestra
Wszystko martwe jak moje ciało
Gdybym połykał te łzy pewnie nie czułbym pragnienia dawno
Doceń mnie prosze jak też znasz to
Najbardziej rozpierdalam życie gdy mam je ogarnąć i
Zmieniałem się tyle razy ty nie mów mi "bądź sobą"
Dziś nie mam nawet twarzy ale to dopiero prolog
Mam tyle masek ile dni w moim życiu
A najbardziej mnie w wolności boli wybór
Jestem gdzieś rozdarty
Między "nienawidzę bogów" a "w sumie chce poznać ich"
Straszą nas ciągle piekłem, my to nieustraszeni
No bo najgorsze piekło przeżyliśmy na ziemii