Edzio
Mama
[Zwrotka 1: Filipek]
Dwa zamki w mych drzwiach, plus może domofon
To przez dłuższy czas był jedyny problem
Jak jarał Cię Hugo to sobie wyobraź
Bo dwa razy większy miałem helikopter
Ten Pan nad łóżkiem patrzył się z wkurwieniem
Że z życia zrobiłem już takie dno
I drogi życiowe przechodzę na większej
Wyjebie niż On
Kiedyś powiedziałem jednej dziewczynie
W przypływie szczerości całą swą prawdę
Że jestem kłamcą, zawsze zdradzałem
I tylko na pozór wzbudzam sympatię
Że myślę chujem, a ona mi mówi
Że wyjdzie już teraz, a nie nad ranem
By wrócić nazajutrz i prawie płacząc
Poprosić mnie żebym był na stałe
Zawiodłem rodziców paręset razy
Ziom, olewając z Nimi rozmowy
Jak tonąłem w długach, myślisz że kto
Wtedy był dla mnie kołem ratunkowym
I żyłem jak Riedel, skazany na bluesa
Wśród kumpli co dawno rzucili jazz
I przeszli na twardsze, sypiąc mefedron
W parku, na Nokii, kurwa, C6
Coś obiecałem, kiedyś, rodzinie
Że jak mi w tym życiu dopisze zdrowie
Nie zutylizuje świat moich uczuć
I wrzuci do worka w umowie śmieciowej
Choć truje jak benzen to życie
I jest co raz łatwiej chwycić za xanax
Jedna osoba zawsze jest ze mną
Mama
[Zwrotka 2: Edzio]
Frontowe drzwi otwarte do późna
Grubo po czasie powroty z dworu
Tak łatwo wtedy się mogłem przeliczyć
Bo poza domem nie miałem dobrych wzorów
I każdego dnia, siedząc na ławce
Czułem sie jak Syzyf, pośród ziomali
Gdy próbowałem ich podnieść do góry
Oni po tym wszystkim i tak się staczali
Wstałem z tych ławek, by wejść na murawę
W życiu każdą akcję kończyć z przewrotki
Oni do dzisiaj tam grzeją te ławki
A teraz szkoła życia daje im korki
Patrzyłem jak siostra rozwala se życie
Wracając rano na zjazdach na chatę
W każdą niedzielę, dla starszej siostry
To ja musiałem bywać starszym bratem
Przez to siadałem do zwrotek i książek
Przy akompaniamencie kłótni za ścianą
Gdy z każdą kolejną spiną rodziców
Narastał niepokój, że się rozstaną
Pamiętam czasy kiedy brałem za nic ich rady
Myśląc, że każda z nich jest bzdurą
Wziąłem od mamy kluczyki by potem
Wrócić na chatę rozbitą furą
I boję się dzisiaj, że zawalę studia
Zawiodę ich i skończę jak frajer
Wracając na chatę, z ręką w nocniku
Przyznając, że znów ich nie posłuchałem
Wiem, że mimo to zrobiliby wszystko
Dla mnie i dlatego czuję się bezpieczny
Mama, bo nigdy nie zdołam Ci się odwdzięczyć
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]