Małolat/Auer
Gdy byłaś obok
[Zwrotka 1]
Wszystkie nasze winy połóżmy na blat, spójrz na mnie jak wcześniej
Może rzucić to wszystko w piach, wspomnienia kurzą się w głowie na stercie
Masz innego mnie w swoich snach, ja tylko wtykam brudy Ci w serce
Myślałem, że znam Cię do cna, Ty że schowałem już bestię
Zawsze gdy tu byłaś obok, to hamowałaś drugiego mnie
Przyciągałem problemy, nie mogłem być sobą, nie chciałem być w tle
Teraz nic nie chcesz mówić, łączyło nas więcej niż glejt
Dzisiaj to wszystko iluzja, nasze wszystkie słowa to blef
Jeśli moje życie jest na krawędzi to kurwa nie szkodzi
Tyle razy na glebie, chciałbym mieć nerwy ze stali, kortyzol na wodzy
Nie mam rezerwy jak fura, gdy kończy się wacha na drodze
Jeśli nic już nie ma pomiędzy nami, wszystko jest skute lodem


[Refren]
Ty łapiesz mnie za rękę
Nie robimy nic na pozór
Mam w sobie bestię gdzieś głęboko
Tylko jej nie obudź
Te skurwysyny chcą bym dawał ciągle czegoś dowód
Gdzie jesteś, czemu już nie topisz w żyłach lodu?


[Zwrotka 2]
Idę wzdłuż kolejnej smutnej drogi, nie mogę nic ocalić
Pieprzyć moje życie, nie mogę jej ocalić, nie widzę jej oczami
Słowa gorzkie mielą mi się w bani, szlajam się nocami
Na oknie krople, myśli już nie gonią moich, to opary
Mogą patrzeć na mnie z góry, mogą ciągle sobie mówić
Za to nienawidzę ludzi, chcą by tylko za coś bulić
Z Tobą mogłem się nie budzić, nie oglądać tamtych ulic
W środku palę się jak szlugi, Ty się tylko boisz burzy
Z Tobą za rękę bez żadnych pozorów tak dobrze, robiliśmy błędy
Dziś czuję, mam serce z betonu, połóżmy na blat nasze błędy
Złamany uśmiech na Twojej twarzy, kurwa jak mogłem to przegrać
Szedłem przez piekło nieraz, teraz już płonę jak karton #Senna


[Refren] x2
Ty łapiesz mnie za rękę
Nie robimy nic na pozór
Mam w sobie bestię gdzieś głęboko
Tylko jej nie obudź
Te skurwysyny chcą bym dawał ciągle czegoś dowód
Gdzie jesteś, czemu już nie topisz w żyłach lodu?