Kosa (POL)
ZDECHŁY KOSA FREESTYLE
[Intro: Zdechły Osa]
Ej yo, wena się rządzi własnymi prawami
I nie ma czegoś takiego jak wena, yo
[Zwrotka 1: Kosa]
Grzeje się sauna, tak, topi się fałda
Wybaczam skandal, powoli moknie bandaż
Pada mi odbiór, halo, śnieży mi stacja
Skraplają smutki się, z tej strony mazgaj
Toczy się pianę z ust, by oczy mydlić
By mieć wytrych, przechytrzyć chytrych, zakładać wnyki
Powiem Ci czemu nie słucham swojej muzyki (bardzo Cię kocham)
Bo kto widział zjadać własne rzygi (ou)
Błagam, wybacz, nie rugaj kiedy pływam
To nie list w butelce, kiedy skupiam się na rybach
Błagam, wybacz, nie rugaj kiedy gdybam
Zobaczysz jeszcze będzie czas, żebym jeździł na dywan
Mieni się (?), basteli więcej, płótno rozpięte
Dzisiaj tylko ja i moja przestrzeń, szukam poświęceń
Choć gdy nieraz podałem pomocną dłoń, niestety przegrałem na rękę (co za bezsens)
Eskorty tłuką emkę, żują gumę, bo już dawno przestały czuć miętę (pierdolę)
I tak w ogóle, to nie jest śmieszne (nie)
I tak w ogóle, w sumie, to nie wiem co jeszcze (to się dowiedz)
Życie miejskie, zimne serce tuli szalem
Choreograf, taniec połamaniec, potem balet
Mimo wybojów, robię swoje dalej
No bo nie da się zrobić omleta bez rozbicia jajek (to rób to dalej)
[Zwrotka 2: Zdechły Osa]
Jem grzybki, pale fifki, nie znam twojej ksywki
Nie na temat, jestem młody, nie chcę wszywki
Wyjebane o czym zwroty
Robal to zdepta, a ja kurwa, a nie motyl
Ziomek co miał żyć, to odłoży wroty
I se lata, ty trafiłaś na wariata, co też lata
Co też lata, co też lata
Co też lata, co też lata
[Outro]
No bo się wykańcza
Człowiek, który nie musi pracować
Człowiek, który nie musi walczyć o jutro w jakikolwiek sposób
Jest człowiekiem straconym