Zero (POL)
RFID
[Zwrotka 1: Deys]
Wrzucasz mnie bez recepty, wchodzę w recepcję
Załączam sepsę w Twoją percepcję
Na receptory zaplączę lejce
Wplatam Ci nowy koloryt przez nie
Nie wiem skąd to wziąłeś, ale czarny rynek lubi mnie
Danger, danger, second hand, insektycydy jak Cyklon B
Na opozycję mam bezpiekę, to etymologia rozkurwu; swag
Wszystko przerasta; Bob Marley, wszystko przerasta jak w bigoreksję
W źrenicach wizje arytmiczne, a nie step sequencer
Redefiniuję nowe spojrzenie na entertainment
Skończysz się amorficzny, nie licz, kurwa, na prewencję
Za takie ornamenty warto przegrzać siebie we śnie
Wycinam dalej numery jak ploter, żadne nożyczki i Demonologie
Jak uderzę w stół, na szczęście nie podskoczy mi figurka ze Słoniem
Stoję po Twojej stronie z perspektywy drugów, man
To jest tak creepy, creepy, że odpalisz Radiohead
Nie mów, że nie chcesz więcej, nie chcieć więcej - niemożliwe
Nie polecę w tą logikę, tak, jak Rubik w daltonistkę
Zrobiłem Breivik, z uczuć znikam sobie niepozornie
Do zobaczenia w nowej dawce, na podatnej stronie

[Refren: Deys, Zerocool]
Zasypiasz, sypię sny, mój Hollywood to gravel pit
Z odmiennych stanów zza baru laudanum, murti bing
To nie był Twój ostatni raz, 21 gram
Reorganizuj siebie na to, co Ci mogę dać
Zasypiasz, sypię sny, mój Hollywood to gravel pit
Z odmiennych stanów zza baru laudanum, murti bing
To nie był Twój ostatni raz, 21 gram
Reorganizuj siebie na to, co Ci mogę dać
[Zwrotka 2: Zerocool]
Chyba powoli brakuje ci tlenu
Ta sama samsara bolesnych obiegów
Zdobywam biegun, martwy uśmiech, satori sekund odbija pustkę
Ty chodzisz w kółko, ja staję się kółkiem, to katalepsja i ataraksja
Prastara prawda Mulder, Scully, naćpani astronauci Mai
Pod powiekami Zerocool, neuronami zero, pół
Receptorami GABA, taka zasada - zbrodnia i kara
Dotykasz słońca, a potem spadasz i nie wysiadasz
To dopiero bessa i epilepsja na Twoich rzęsach
Gdy mówisz: "przestań, przestań, przestań!"
Przyjazna przestrzeń, bez zabezpieczeń, wchodzę
I już nie idę, a lecę (lecę) tak dalece
Wejdę w Ciebie, że rozjebiesz się o ziemię
Coraz ciemniej, tylko ciemniej, czemu częściej
Mnie nie bierzesz, skurwysynu, na poważnie?
Moglibyśmy przecież razem zniszczyć Twoją wyobraźnię
Moglibyśmy przecież jeszcze dać se tę ostatnią szansę
Nasze związki raczej twarde, prawie szorstkie
Płynę z prądem, włączam się w obieg, potem dostrajam
Odpalam kanał, kanał "odpadasz"
Nieme te dusze; mistyfikacja
William Seward na tyłach świata, MTV Award flaga zatknięta
Na Twoich wargach, na Twoich wargach, na Twoich wargach

[Refren: Deys, Zerocool]
Zasypiasz, sypię sny, mój Hollywood to gravel pit
Z odmiennych stanów zza baru laudanum, murti bing
To nie był Twój ostatni raz, 21 gram
Reorganizuj siebie na to, co Ci mogę dać
Zasypiasz, sypię sny, mój Hollywood to gravel pit
Z odmiennych stanów zza baru laudanum, murti bing
To nie był Twój ostatni raz, 21 gram
Reorganizuj siebie na to, co Ci mogę dać
Tekst - Rap Genius Polska