Zero (POL)
Nerval
[Refren]
Dziś każdy znak tych ulic wisi jak Nerval na nas
I każdy krok podróży gra mi na nerwach jak krawat
Coś mnie oddala od ludzi, coś mnie od ciebie oddala
Kiedyś się starałem wrócić - teraz się nawet nie staram

Dziś każdy znak tych ulic wisi jak Nerval na nas
I każdy krok podróży gra mi na nerwach jak krawat
Coś mnie oddala od ludzi, coś mnie od siebie oddala
Kiedyś się starałem wrócić - teraz się nawet, nawet!

[Zwrotka 1]
Widzę planetę, a na niej miliony świateł
Zachłannie walczą o twoją uwagę, lepiej uważaj, bo spadniesz!
Takie więzienie, że fajnie jest ci tu siedzieć i czasem
Popatrzeć jak inni gapie i obojętnie iść dalej
Ja jestem szczurem tych ulic, tu ludzie czynu bez planów
Snują się nocą jak trupy, w dzień torem dla automatów
Zawsze wolałem wariatów i ich kwieciste przemowy
Przysięga złożona diabłu - tego się nie da podrobić
Tego się nie da obejść, chodzę na medal jak Baudelaire
Znowu flanela łopocze, co za wycieczka, mój Boże!
Taka włóczęga się ciągnie prawie jak walka na noże
Miasto jak Mekka, ja krążę - tego się nie da zapomnieć
Szukam jak Košek kodów: znaki, litery i liczby
Zaczynam od paragonów i tablic rejestracyjnych
Niebo to koszmar bogów, grozi im kolaps jak nigdy
Sączy się strach z atomów - pójdziemy spać za nimi
[Refren]
Dziś każdy znak tych ulic wisi jak Nerval na nas
I każdy krok podróży gra mi na nerwach jak krawat
Coś mnie oddala od ludzi, coś mnie od ciebie oddala
Kiedyś się starałem wrócić - teraz się nawet nie staram

Dziś każdy znak tych ulic wisi jak Nerval na nas
I każdy krok podróży gra mi na nerwach jak krawat
Coś mnie oddala od ludzi, coś mnie od siebie oddala
Kiedyś się starałem wrócić - teraz się nawet, nawet!

[Zwrotka 2]
Już prawie powódź i dalej pada
Mnie woła znowu znajomy pasaż
Staję na rogu, chce mi się płakać
Ojcu Lachaise się znów trafi mazgaj
Ubrany pięknie prawie jak na bal
Cylinder w rękę - stara latarnia
Wchodzę na okno, oczy mi mokną
Strugi na kratach; w ramiona Pana
Rzucę się mocno, to nie sielanka
Z moją podwiązką - Saby, nie Saba -
Zwiąże mnie los, co w pazury złapał
Nie wróci wiosna, nie wrócą lata
W których beztroska na nosie grała
Nie swoją dłonią ten dziwny krawat
Zaczepiam o coś, potem odwracam
Lepiej się śpieszmy - czekają na nas
Guillaume Macabre i Honoré Balzac
Wiem, nie są "naj" jak na epitafiach
Prawda nie raj - ma być ciekawsza
Prawda nie bajka, nie chodzi w maskach
Kończy się farsa, gdy z nią do tańca
Stajesz i rama staje się twarda
Jak żywot starca - to żaden aplauz
Choć biją brawa, gdy ci u gardła
Wisi pirania, gdy ci upadek
Wisi u palta - dobra już skaczę...
Dosyć gadania!