[Refren: Kieras, Leh]
Wstaję zanim zasnę
Jem śniadanie na kolację
Wracam gdy wychodzę
Palę zanim skruszę
I na prostej drodze znowu tracę kurs
Piję zanim wleję czyszczę konto zanim przyjdzie kwit
A moi przyjaciele mówią mi ale nie słyszę nic
Nie słyszę nic
Zupełnie nic
Teraz
Żyję GDY umieram
[Zwrotka 1: VNM]
Piszę te wersy
W Poznaniu po graniu
Teraz tylko bit mi w uszach gra
W wyrze w hotelu i o trzeźwym umyśle
Wcześniej rano byłem na siłce WWA
Ta, kiedyś na granie do Poznania wpadałbym po dwusetce
A po show w chuj więcej zwijałbym w rulon znów setkę
Trzy dni dopiero w domu będę
Nie odbieram telefonu, nie chcę
Wiem wiem że przyszyją znów metkę
Z wycieńczenia znowu jęknę
I leżę sztywno jak litosfera
Niewiele do mnie dociera
Ta czuję że żyję gdy umieram
Dziś ten flashback to jest bezbek
Tego nigdy więcej już nie chcę
I'm passed that to piękne
Nie będę przez nie już cierpieć
Życie w autodestrukcji
Po nim jedno jest pewne
Jak to, że moja ksywa Venom
Nieważne jakie pobudki
Wybierasz je, wtedy wygrywa demon
Przeciąłem się z Tobą parę razy, przesłucham naście kawałków
Fakt, że na tym nie ma twojej zwroty ma smak niedopałków
Twoich demonów nie znałem
Nie widziałem przez Twój pryzmat
Ale dostałeś mniej czasu ode mnie by zmierzyć się z nimi i wygrać
Kurwa mać
[Refren: Kieras, Leh]
Wstaję zanim zasnę
Jem śniadanie na kolację
Wracam gdy wychodzę
Palę zanim skruszę
I na prostej drodze znowu tracę kurs
Piję zanim wleję czyszczę konto zanim przyjdzie kwit
A moi przyjaciele mówią mi ale nie słyszę nic
Nie słyszę nic
Zupełnie nic
Teraz
Żyję GDY umieram
[Zwrotka 2: Sarius]
Ten drink, blant, blat
Mówią mi co za niemoralna twarz
W lustrze z lewej anioł z prawej czart
Patrz, nawet to zgadza się kiedy tracę zasięg razem póki diabeł mówią jesteś klaunem
Ja mam wyjebane w jajecznicę gdzieś nad ranem robię to co jest niesmaczne
W głowie tyle przygód, zdarzeń mam
Że nie mogę przez to nocą spać
Wiecznie wychodzę potem nowy sam
Mam zawsze wolne, mam zawsze czas
I duszę starą jak kurwa mać
Wczoraj się poznałem z takim ziomkiem z Gdyni
Zajebaliśmy z backstage'u dwa litry łychy
W klubie zeszliśmy zajarać do piwnicy
Nad nami zapadnia, dawaj otworzymy
Wchodzimy na skrzynię i łączymy siły
Nagle te dwie głowy z ziemi wyskoczyły
Gdzieś na środku sceny
Trochę kurwa przypał
Bo to Mes z bandem i pełna publika
Trochę średnie wejście, żeby się przywitać
Ochrona chciała z nas zrobić sieczkę
Hej Piotrze, wybacz, pamiętasz jeszcze?
Już lata temu miałem dograć feata
Ale raz on znikał raz ja znikam
Młodość, melanż i muzyka
To nasz własny jest styl życia
Będziesz w Gdyni to zapytaj
Tam często kręcił się jak płyta
Gdybyś w górze go gdzieś widział, to pozdrów tam ode mnie typa
[Refren: Kieras, Leh]
Wstaję zanim zasnę
Jem śniadanie na kolację
Wracam gdy wychodzę
Palę zanim skruszę
I na prostej drodze znowu tracę kurs
Piję zanim wleję czyszczę konto zanim przyjdzie kwit
A moi przyjaciele mówią mi ale nie słyszę nic
Nie słyszę nic
Zupełnie nic
Teraz
Żyję GDY umieram