Intruz
Pierdolę Was
1
Pierdolę was wszystkich, to jest moja sztukateria
Renowacja polskich scen oparta na eksperymentach
Pierdolę was, bo patrzyliście się na mnie jak na zjawę
Do autobusu wlazł, do komórki podpiął kabel
Taki usiadł pośród was, z uniesioną głową
Społeczniaki chcą znać dochód, proste, niech się pierdolą
A życiorys i rodowód, to długopis i mój dowód
Tacy jak ja wyrzutkami, bo są bez kreskowych kodów
Potrafisz się naśmiewać, to pozwolisz się poniżać
Mogą mnie nie trawić, ja też nie chcę ich widywać
Puste słowa i życzenia przez telefon to łatwizna
Kochana dalsza rodzinka, dzisiaj do mnie się nie przyzna
Utwór ma uczyć o bliznach, mam ich w chuj, mądralo
Kłamcą jesteś, bo to boli, gdy o nich przypominają
Pierdolę was zakute łby, jednego po drugim
Nie zjawiłem się tu po to, by któryś z was mnie polubił

Ref. x2

Pierdolę was, bo wiem, że nie wniesiecie nic nowego
Pierdolę was, bo nie stworzycie nic wyjątkowego
Pierdolę was, nie stanowicie żadnego wyzwania
Bo to ja mam cierpienie i ból do przelania

2
Sto dni w Palermo, Carlo Alberto na tropie
Joł gangsta, ofermo, właśnie wpierdol spuszczam tobie
Bo przez takich jak ty kurwi szacunek do rapu spada
Kurwa, kto to kupi, skoro forma ci opada
Paraolimpiada, pierdoleni uczestnicy
Myślą, że ktoś im uwierzy w opowieści o ulicy
To jak łapać auto-stopa na zamkniętej obwodnicy
Spróbujcie wypłynąć na ocean bez kotwicy
Tak potrafią samotnicy, przyjąć potem oddać
Wy mackami ośmiornicy chcecie do forsy się dobrać
Chciałbyś to kurwo sforsować, ty i ten koło ciebie
Spróbujcie się reklamować nago gdzieś na CPN'ie
Robię larmo, pierdolę was tam to pociąg w porzucenie
Zapierdalam na Olimp jak rakieta na Czeczenię
Decyduje moneta, droga na stracenie
Pierdolę was, czas nie czeka, zdobywam przyłożenie
Ref. x2

Pierdolę was, bo wiem, że nie wniesiecie nic nowego
Pierdolę was, bo nie stworzycie nic wyjątkowego
Pierdolę was, nie stanowicie żadnego wyzwania
Bo to ja mam cierpienie i ból do przelania

3
Pierdolę was lalusie i to jak wy się nosicie
Pamiętajcie, że za język odpowie jego właściciel
Koło dupy robicie, kiedyś chciałem was szanować
Teraz z drogi schodzicie, nie wiecie gdzie wstyd schować
Ja mogę być marzyciel, chcę na bitach konkurować
Pierdolę was, nie pozwolę tego talentu zmarnować
Kocham Opole, matulę, wujka, braci i siostrę
Zawsze będę gotów walczyć, choćby zapałką za Polskę
Nie chcę jej podziwiać z perspektywy pod mostem
Bo trzeba się jakoś trzymać losów pierdolonych wioseł
Jeśli mam, to przyniosę
Jeśli nie mam, nie wyniosę
Jeśli nie mam, to to zniosę
A jak zachcę to poproszę
Było lepiej i gorzej, to jak ruchy wycieraczki
Nieraz już mnie ubrali ludzie ze Szlachetnej Paczki
Pierdolę was cwaniaczki tych co mówią, że to czuli
Nie widzieli jak wygląda bezradność w oczach matuli
"Niech was śmierć do snu utuli" - taka waga uczucia
Mogę być karany z długopisem za współudział
Razem z nim na tych ulicach chciałbym być zapamiętany
Właśnie zamknąłem już kolejny zeszyt zapisany
Czuję się wysłuchany, jakby ugaszony wodą
Możecie to nazywać spowiedzią samym ze sobą
Pierdolę was, bo próbujecie mylić twórczość z modą
I tak kurwa się stajecie pedały u nogi kłodą
Pokusy mnie nie zwiodą, gonią was z tuszą łobuzy
Spierdolili mi z linijek, wiedzą to na co zasłużył
Czwarty, piąty zęby suszy, szósty oczy zmrużył
Siódmy dawno już zdziwiony, że kawałek się przedłużył
Nabici jak guzy, dziurawi jak rajtuzy
Ekskluzywne miejsce znajdą, tam gdzie kula im wywróży
Jego chuja w swojej buzi, pozytywne dla nich
Wybiję im z głów te ich bycie raperami
Z małej litery pisani, na dużą jeszcze za mali
Potrafią opisać gówno, bo je tylko widywali
Przewiduję możliwości, pierwsza to likwidacja
Pozerstwa i ułomności w wersach, wypierdalać, miazga
Ref. x2

Pierdolę was, bo wiem, że nie wniesiecie nic nowego
Pierdolę was, bo nie stworzycie nic wyjątkowego
Pierdolę was, nie stanowicie żadnego wyzwania
Bo to ja mam cierpienie i ból do przelania