[Zwrotka 1: Dedis]
Siadam na dupie i ćwiczę wokale
Podpisałem papier to noga na gaz
To ma Cię kopać jak amfetamina
I nawet nie pierdol, że marnuję czas
Jestem raperem, co się nie pierdoli
I jak coś nie pasi to powie Ci w twarz
Nie po to siedzę nocami nad bitem byś teraz powiedział “Ty stylu nie masz”
Wiesz, że do Ciebie to mówię, parówo
I dawaj tą całą jebaną nawijkę
Kiedy już wejdziesz do swojej kabiny
Pamiętaj przed nagraniem wycieraj szminkę
Dedis to kurwa jest obrońca rapu
Zamknij tą pizdę i nie mów już nic
Chcę być na zawsze tu zapamiętany przez moje nagrania
Nie kurwa przеz plik
Wchodzę do studia i palę se weed
Ostatnio mnie bierzе na małe co nieco
Tak uspokajam te nerwy, bo gonię bez przerwy
A zdrowie ważniejsze niż pesos
Lata mi lecą, nie płaczę jak baba – robię se rapy dla mojego stada
Wyszczekany jedzie z tym – wchodzę na scenę i robimy dym
[Chorus]
Knebel na pysk tu zakładam reszcie
W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff
Świecą się moje numery, nie ja
W końcu mnie pozna ta jebana gra
Lata w zeszycie to właśnie ta płyta
Nigdy obroży nie założysz mi
Miałem pod górę, a teraz to z górki
Z każdym raperem chcę walczyć do krwi
[Zwrotka 2: Intruz]
Wy indywidualizowany
Made In Poland, Patriotic Company
W końcu mam azyl i cel jednocześnie
Na scenie karmazyn, kurwy mają rzeźnie
Jebać agencje, Was wezmą od tyłu
To do tych, co robią dziwkę z mainstreamu
To skurwysyny są wysokie loty
Ze mną Dawidy – nie Davidoff’y
Jest Wyszczekany, więc gleba, kojoty
Wasze pierdolenie to dla nas pieszczoty
Grosza bym nie dał za Wasze zwroty
Bo dzieci w nas wierzą jak w Autobot’y
To góra Dantego, niebezpieczny przekaz
Ty zbaw mnie od złego, bo w końcu to teraz
Trap, trap, trap, trap
Jak dla mnie nie siada – jak dla Was mi siadł
[Zwrotka 3: Dawid Obserwator]
Ten twój idol na siano się trzęsie
Ej, mi trochę to śmierdzi pozerką
I pierdolę, że ćwiczy na mięśnie
Jak coś to ja mu wyjebie butelką
Nie chcę już więcej nawijać o rapie
I zwłaszcza o tym co jebie tu kałem
Nie nawinę Ci, co trzymam w szafie
Ciuchy ze Step’u kolegom rozdałem
Nie chcę siana za płytę, bo wbite mam na to
Bo dla mnie zapłatą jak Ty się ogarniesz
Zapierdol me logo na bramie
Wtedy poczuję, że robisz to dla mnie
Klaunie, z gniewu się czuję jak w saunie
I klaunie rapy to dla mnie już Meksyk
Jakieś pały z worem na głowie
Bananowcy i kozojebcy
[Chorus]
Knebel na pysk tu zakładam reszcie
W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff
Świecą się moje numery, nie ja
W końcu mnie pozna ta jebana gra
Lata w zeszycie to właśnie ta płyta
Nigdy obroży nie założysz mi
Miałem pod górę, a teraz to z górki
Z każdym raperem chcę walczyć do krwi
[Zwrotka 4: Dedis]
Pyskuję na track’u, bo mam te powody
Sam jestem raperem – mnie nie rób za chuja
Dałeś mi wiele, przez Ciebie nawijam, a przez moją szczerość to teraz masz gula
Szacunek za stare lata, nie dziś
Chciałem mieć feat’a, a mam cichy diss
Lepiej się zajmij tamtymi zjebami
Co niszczą kulturę, bo nie robisz nic
Teraz to Rap Grę – jebać, Wszystko – jebać, lata wam cała ta gra
Najlepiej honor - sprzedać, dusze - sprzedać siano się zrobi raz dwa
Może za prosty dla szerszego grona
Spoko, już moja w tym głowa
Ja radę se dam, wezmę długopis napiszę, co trzeba
I wiem, że w tym wszystkim nie zostanę sam
Sporo zagubionych dusz, latają jak małpy po scenie
Raperzy geje z butem na obcasie mówią, że w modzie i to jest na czasie
Dać gumowego kutasa im w łapie
Zamiast mikrofonu to byłoby spoko
Takie kurewstwo się tępi w zarodku
Bo później się mnoży i rodzi, idioto
Wychodzę z cienia i dopiero zacznę
Na barki to biorę tak samo, jak Ty
Tyle, że nigdy nie spuszczę im lejców
Za dużo biegałem, by schodzić na psy
2020, Wyszczekany
To moja stylówa, nawet nie marzę o jebanym tronie
Ślady zostawiam na mym mikrofonie – niech płonie …
[Chorus]
Knebel na pysk tu zakładam reszcie
W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff
Świecą się moje numery, nie ja
W końcu mnie pozna ta jebana gra
Lata w zeszycie to właśnie ta płyta
Nigdy obroży nie założysz mi
Miałem pod górę, a teraz to z górki
Z każdym raperem chcę walczyć do krwi