(Choć chuj ze mnie, nie biznesmen)
(To czuję się jak Gessler, bo wymyśliłem se)
(Takie miejsce, gdzie każdemu się odechce)
(Gdzie każdemu się odechce...) jarać rapem
(Witam serdecznie w Hard Rap Cafe)
Tutaj raczej marne szanse na herbatkę, ale punchem prosto w japę jako starter
Każdy nowy pacjent wyłapuje za frajer (za co?)
Za jajco (o, jak kulturalnie)
Za mijanie się z prawdą, cymbale, cymbale
Kultury jak na lekarstwo, może dostaniesz za barem
Barman trzyma ją pod ladą (jak nie dla psa kiełbasę)
Eeej, nie sięgaj po smartfon, każdy tu traci zasięg
Tych, co spierdalają z twarzą poskrollować po ekranie wypraszam nieelegancko, czyli po prostu (brutalnie)
(- Tell me the sense who you are?)
(- Nobody. I'm nobody)
Nie jestem zły, jestem akwizytorem złości
Gdy wciskasz kit tylko po to, by zarobić kwit
Jebać drill, chociaż wiertło mi się w dłoni tli
Żądne krwi, chce otworzyć ich zamknięte łby
(Mam wyjebane, mam wyjebane)
Mam wyjebane na dobre maniery
Już wolę być chamem wkurwionym i szczerym
Mieć beef ze światem, przyświecać idei
Że wieńce są trwalsze niż meble z Ikei
Heee... niż meble z Ikei
Przez opuszczoną gardę wystawiam się na pożarcie
Mam przed sobą cały kartel skurwieli, co nimi gardzę, na te ryje nieudaczne
Żal nawet patrzeć, więc chyba wyciągnę laskę, rozkażę otwierać paszczę i wraz z moczem tą pogardę na przystawkę wleję w gardziel im
A na sałatkę przerobię Twoją karmę, szykuj się na jej comeback, będzie piękny, gdy jako główne danie wjedzie pasztet zajęczy
(Bo zajęczysz) Jak Twój poprzednik
Co chciał być ode mnie lepszy, ale zjadł se na tym zęby i język
A przez moje sukcesy się nabawił depresji, kurwa, ha ha
A na deser zawsze wycinamy nerki
Zwykle klienci tej przytulnej kawiarenki są tak, kurwa, biedni, że by nie dokładać do pensji
Kurwa
Muszę ich gonić na części
Nie jestem zły, jestem akwizytorem złości
Gdy wciskasz kit tylko po to, by zarobić kwit
Jebać drill, chociaż wiertło mi się w dłoni tli
Żądne krwi, chce otworzyć ich zamknięte łby