Bisz
Wieczny pęd
[Intro: Rzeźnik]
Lecę pośród chmur zanim spadnę
Idę jedną z dróg zanim padnę
Nie obchodzą mnie tu historie z okładek
Mam swoje życie, pasję i moją gromadę

[Zwrotka 1: Łysonżi]
Witam wszystkich obecnych, Aloha siemasz cześć
Chyba zszedłeś ze ścieżki, nieważne co tam ćpiesz
Zaraz zapłoną tu świeczki zanim zapadnie zmierzch
Fajnie że piszesz teksty, wyplułeś całkiem treść
Rekiny społecznościówek to dla mnie drugi brzeg
Mnie to ryba więc mówię, kurwa jak chcesz to śledź
Mordo jak nie rozumiesz, na jaki chuj się drzesz
Spłaciłem każdą przysługę - w mieście już nie ma drzew
Pod latarnia najciemniej, ale nie stój jak słup
Zbieraj teraz energię, to nie spacer czy trucht
Przez całe życie w pędzie zjebany po całym dniu
Ja nie przejmuję się fejmem jestem jak biały kruk
Ryje bez głów, drzewa tu idą na pniu
Kluczowe co masz w głowie, jebać jaki masz ciuch
Robimy kolejną płytę, kurwa weź wytęż słuch
Nie jestem twoim dłużnikiem, teraz masz u mnie dług

[Refren: Rzeźnik]
Ciągle tylko wieczny pęd, czuję zło i wstręt
Znowu mijamy się, niewypalony skręt
To jest jak sen, z którego wybudzić się ciężko
Mijają noce, a ty walczysz dalej z presją
[Zwrotka 2: Proceente]
Hip-hop to wieczny pęd
Zagięta czasoprzestrzeń
Czuć zapach ściętych drzew
Odrabiać trzeba lekcje
Non stop spontan bałagan
Miłość, przyjaźń, zajawka, praca
Kamień dosięgnie Goliata
Musisz być tylko gotowy na atak
Wypuszczam długie pędy
Niczym widłak goździsty
Bo kiedy słychać mocne bębny
Nie milkną słowa nawijki
ALOHA OPUS MAGNUM
Ziomki lecą jak komety
Dla prawdziwych ananasów
Wieczny pęd wśród szyj nieugiętych

[Zwrotka 3: Emazet]
41 lecę wysoko, patrzę a pode mną system
Sporty ekstremalne, bakaj oko
Transfery, że widać pixel
Wychodzę w trasę o świcie, kiedy Wy śpicie
I kurwa nie widzimy się na szczycie
Jebie mentalne granice gdzie wszystkie dni są takie
Brzydkie
Wieczne pędy, nie uwolnisz się z tych gałęzi
Z otoczenia płyną ekstrementy
I masz wrażenie, że to eksperymenty
Co powiesz mordo, szamiesz swój ogon
Gdzie twoja wolność, ten pęd cię pochłonął
[Refren: Rzeźnik]
Po co, po co kurwa tak pędzisz?
Nie pędź tak mordo
Ciągle tylko wieczny pęd, czuję zło i wstręt
Znowu mijamy się, niewypalony skręt
To jest jak sen, z którego wybudzić się
Ciężko
Mijają noce, a ty walczysz dalej z presją
Dookoła wieczny pęd, widzę ludzi cień
Zamiast uśmiechu zatruty w powietrzu tlen
Każdy biegnie tutaj jak po promocję w tesko
A potem dziwią się, że kończą tu z depresją

[Zwrotka 4: Bisz]
Mówią mi ciągle że czas to pieniądz
Nie mam tego i tego i chuj
Mam za to zajawkę szczerą jak złoto bezcenną kiedy
Opadnie kurz
A Ci co jęzorami mielą tu słowo jak trawę za papier docenią kunszt Prawdziwych raperów gdy wrócę
Rozpierdol i solo tu wśród opadniętych żuchw
Oni zdziwieni znów pytają kto to? Nic nie mów jak wśród ateistów Bóg
Milczę bo za bardzo szanuję słowo by niewiernym perły rzucać do stóp
Rosnę w podziemiu tym głębszym im większy na
Powierzchni przypał nie czaję mord
Co z pierwszych i nie najlepszych pacykują trendy tu dla podstawowych szkół
Nie mogę dać przerwać tej dynastii, bladych królów, dumnych synów rap gry
Pośród tłumów żądnych szumu sam dziś biegnę ku
Rubieżom w głębię kartki
Wiem, że patrzy na mnie także i to patrzy na mnie tak, że pióro parzy palce
Mrużąc oczy walczę, jeśli zamknę je to zamknę je na zawsze będą rapu błaznem a nie królem
Wieczny pęd męczy mnie lecz nie panikuję
Kartki biel, po powierzchni jak skalpel sunę
Ty w chuja tniesz ja tnę wers aż krew poczuj
I jeszcze ciepły tekst co w rękach tętni
Jak skalp zdejmuję
Aloha!