[Hook: Ras]
Nie zmienia się nic poza mną
Muszę płynąć, żeby wyjść ponad dno
Właściwie nie mam nic poza flow
Czasem nie zna mnie nikt poza nią
[Ras]
Rozliczy nas historia, nie fiskus
Rynek pracy to już wojna rozbitków
Chyba dobrze czasem dostać po pysku
Żywa krew na dłoniach jest jak woda na młyn tu
„Nigdy więcej pustych punchy na bity, Arek”
Żadnej szklanki, pomarańczy, Kupichy, dalej
Nie zdejmują mnie te blanty z orbity wcale
Trzęsie dupą, strach o jutro, sambę poćwiczyć chciałem
Dobrze wiem co się składa na flow
Dlatego dostaję pięć kiedy wpadam na blok
Kiedy wpada mi sos, szukam wyjść (wyjść)
Mija rok, znowu jest tak samo
Spadam nisko, niżej, Hetman Zamość
Potem myślę co osiedla bez nas mają – chyba nic (nic)
Chłopy przyjmują ciosy, ale ciągle walczą
Chcą dymać świat, chociaż obciąganko
Niebieskie ptaki, nigdy pod dyktando
Grać dobrem ze złem, kochać podły banknot
Wiem gdzie nas na pewno nie chcą
Stawiam na jutro, Elroy Jetson
Dopóki trzymamy jedno tempo Rasmentalism będzie szedł, yo
[Te-Tris]
Punkt pierwszy planu to planuj tak, by nie zostać na planach (right)
A z survivalu na prowincji zrobi się szkoła latania (right)
Ona, maniana i pytania: „czy potrafię z tego żyć?”
Odpowiadam: „to nie przymus” – nie rozumieją nic
Ale jestem wolny, bo nie pojmiesz jak Ci los zostawi pręgierz
Nawet chłostę masz na kreskę, gratuluję klasy średniej
Jak ja nie śpię to nie przez raty, karty i kredyty
Żyję tak, że jak mam b’day, to sam nie wiesz czego życzyć
Czy mi zejdą płyty, ważne żeby mi wzeszło słońce
Reszta jest kwestią farta, ciągle wiążę koniec z końcem
Węzły morskie zmienię, przyszło inwestycji supeł
Klatki w jachty, wśród białych żagli świat mnie cmoknie w...
Nie muszę żreć Anabolic, prężyć się i palić opon
Muszę wiedzieć jak zwyciężyć, olać białej flagi łopot, ha ha
Studio Embrion, fucking b’day man, Rasmentalism, wiesz o co chodzi, ha ha
[Hook: Ras]
Nie zmienia się nic poza mną
Muszę płynąć, żeby wyjść ponad dno
Właściwie nie mam nic poza flow
Czasem nie zna mnie nikt poza nią
[Pogz]
Mama zawsze mnie uczyła – stój w szeregu, się nie wychylaj
Ale mam już ćwierć dekady, nie dam rady, nie wytrzymam
Mój umysł się wygina, by nie zostać bez pieniędzy
Zanim życie mnie wydyma, krzyczę jemu: „będę pierwszy!”
Ale pogadajmy o wartościach, chcę mieć pracę, dom, rodzinę
Jeśli sukces to moje dziecko, oj sorry, poroniłem
Odpaliłem car i z niego świat się nagle staje dziwny
Często przy tym odlatuje, dlatego palę rzadziej niż nigdy
Stary, ja już dawno leżę w tyle, czasem nie czaję jak nie wypiję
I nie wezmę wszystkiego na dystans jakbym zwał się Reggie Miller
Więc mówię nara, na atmosferę wyższą frunę
I nie zmieniam świata, zmieniam siebie, świat się przystosuje