[Zwrotka 1: Te-Tris]
Gdy wszystkie diabły się jednoczą, niech zwrotka daje nadzieję
Że wstanę z tej ławki, choć woła mnie nie Alex, a Przemek
Sam nie myślałem, że kiedyś zajawkę w pracę zamienię
Ten zimny silnik tu dla hot sixteen odpalę na klemę
Jak stajesz na scenie, to nie chcę z Wedlem Goplany
Z błotem wyblenduj socjetę jak Ricky Gervais Oscary
Nie chcę od starych czasów nic, dissy, braggi, patos
Nie bądź jak Dee Dee, dzieciaku, don't push the Benjamin Button
Dzisiaj mi płacą za to, żebym był jak pasterz i tutorial
To dla mnie więcej niż gajer i papier od majorsa
Zostawiam parkiet dla tych z draftu, to niełatwe, morda
Bez przyjaciół wyłbym za tym - coś jak po Bryancie Jordan
Ale stąpam po gruncie twardym jak łeb truskula
Się nie rozczulam, bo świat ma coś więcej poza pępkiem
Ja, poza pępkiem
Którym ewidentnie, nawet jeśli nie chcę, sam dla siebie jestem
To miejsce dla was, mój ziomek siedzi na kwarantannie
Drugiemu ścięli pensję, trzeci całkiem gdzieś na oucie
Koleżance z dwójką dzieci zostały dwa pięćset plusy
Przez to, kiedy wstają rano, to nie tylko Biebrzę suszy
Jeszcze ruszy mordy, my to słuszna tarcza
Jak pierdolnie gospodarka, zrobisz jakiś ruch na farta
Jakiś start-up, hard-times, null pewności ziom dla fortun
Bo nawet Szumowski pod oczami nosi kota w worku, a...