Przemek Ferguson
Flashback
Nadchodzi dzień kobiet, więc wyjdę na murek
I zaproszę Cię kocie na kwiaty w bibule
Alkohol buzuje, nie rozbieraj mnie mała
Zostanę w ciuchach, bo wylecą asy z rękawa
Tramwaj, światła, ja w godzinie szczytu
Znów się zastanawiam czy mnie kanar skroi z kwitu
Rap to gra jak chińczyk na pozór
Ksywki jak pionki wysyłam do domu
Spotkamy się nad ranem w całodobowych sklepach
Mam świat na dłoni jakbym trzymał GPSa
Wezmę cztery flaszki, nie zostawię nic na potem
Mam brudne kieszenie, a nie śmierdzą groszem
Nie zarzucaj mi, że jestem tłusty
To dlatego, że na salon wchodzę od kuchni
Nie myślę o seksie gdy idę na koncert
Inne świnie rozbieram by wyciągnąć drobne
Nie rozumiesz mojej jazdy słodka panienko
Zawijaj noktowizor na randkę w ciemno
A na piękne oczy to podrywaj kumpli
W tą siatkówkę nie wpadł by nawet Zagumny
Takie czasy suko, skurwysyństwo mnie boli
A łzy nie uroni nawet Ania Wyszkoni
Reprezentuję północ, ale bujam południe
Ferguson skurwielu, masz dwubiegunówkę
Jestem na minusie, więc obliczaj medianę
Bo te teksty skuma wyłącznie ułamek
Wspomnij na mieście o moich skillsach
Ale jestem no-name'em jak Mama Muminka
Jebnę setę i puszczę te emocje w eter
Osobiste numery i nie chodzi o PESEL
Czas rozróżnić pojęcie marzenia i plany
Nie czekaj kochanie, bo wrócę nachlany (nie czekaj)