Bober
Płyta Dekady 2
[Intro: Bober]
Joł
Zróbcie hałas jakiś!
Joł!

[Zwrotka 1: Bober]
Poznałem karakana jeszcze w czasach tłustych battle
Czy jest mi bliski? Jest takim starszym, głupszym bratem
Kiedyś obgadywał ludzi, zgarniał dupy w chatę
Dziś to uliczny wojownik slash smutny raper
Byłeś hedonistą? Jesteś miękką pizdą
Twoim największym koszmarem jest, że mnie coś wyszło (chuju)
Pisali, że masz talent, wiarę, żeby zgnieść to wszystko
Dzisiaj masz pozłacany zegarek i niepewną przyszłość
Ty, czekali na mnie w QQ
Lud chciał wymiany, ale jesteś warty paczkę szlugów
Queba nie pali to jeszcze nie zostałeś na bruku
Bo czasami żalisz się do bardziej znanych na Facebooku
Ten Twój rap nas nie zachwyca
Ej, joł, dokładnie, matryca
Kolеgi Kartkiego no to trzymasz się jak matkę za cyca
Powinien Ci stawkę naliczać
Różnimy się tym, że ja myślę o tym jak najеbać osiem platyn
Ty jak pochytać walkę z Tombem w szachy
Zawsze taki byłeś, taki będziesz, by nosić z logiem szmaty
Na skinienie Wojtka Goli byś wyjebał żonę z chaty
Tak poza tym jesteś takim romantycznym, kurwa, MC
Siódmą płytę, scena czeka, aż Filip przestanie tęsknić
Make-up, no wake up, Ty to masz serio tupet
Puść tym dziewczynom Twoje punche o ruchaniu w dupę
Klepałeś Tymka w plecy i Ci nagrał hit
Ciebie trzeba klepać w plecy, żebyś trafiał w bit
Od kawałka z Avim to już robisz gangsta shit
Bo Cię w Płocku jakiś koleś pięścią wpchał na drzwi
[Zwrotka 2: Filipek]
Napisałem kiedyś message Quebie tak jak Młody G
Że duet z Boberem w QQ mi się już od dawna śni
Czytam, że mnie pojebało i jestem niezłym durniem
Ma otwierać restaurację, a nie zamykać wytwórnię
Musiał potem zmienić zdanie, tak jak Ty o autotunie
Albo o mojej karierze, bo coś często mnie kopiujesz
Szmat WBW, prowadzący, w QQ płyta, niech rozkminię
Aż się boję o te lajki pod fotami mojej byłej
Poznałem Patryka jeszcze wtedy jak nie byłem ckliwy
On rudy jest od niedawna, a od zawsze był fałszywy
Jego hypeman swego czasu miał podbijać stylem salon
Dzisiaj podbija se Ławkę, bo tylko to ludzie znają
Wszyscy wokół mówią, że oczekiwaniom sprostasz
Że odlepisz w końcu łatkę biedo freestyle'owca
W Młodych Wilkach mogłeś zajebać banger w Chorwacji
Wolałeś wrócić do Bielska i nagrać klipa na stacji
PlanBe, Guzior, Quebo, Filip, siebie daj w cudzysłów
Musimy utrzymywać Ciebie jak na teledysku
Śmiejesz się z prawilnych rapsów, widzę hipokryzję nową
Nawijasz o puszce przypadkowym osobom
To płyta dekady, tak jak robiłem wcześniej
Stand-uper za katolika, a wciąż jest za mało śmiesznie
Freestyle'owcy to są dziwki, w tym labelu ich lubią
Jedna szmata, a teraz łapcie drugą
[Zwrotka 3: Bober]
Joł, mam naprawdę czasem na Ciebie, kurwa, za mały łeb
Wkładasz swoją ksywę między Guziora, Plana i Que?
Każdy z nich płyt to ojebie sam cały sklep
Dobre płyty tworzą karakana, karakan ich nie

[Zwrotka 4: Filipek]
Ciesz się, że istnieje Queshop i że znaczków już nie liżesz
Bo płyty by Ci dotarły po pół roku jak z Narcyzem
W QQ mam dobrą pozycję, bo nigdy nie stałem w miejscu
Ty najlepszy odbiór singla masz zawsze na mym fanpage'u

[Zwrotka 5: Bober]
Joł, pozdrowię Cię jak będzie pierwsze miejsce w sklepie
Twoją płytę się zamawia, jak się chce mieć więcej wlepek
To moje drugie CD, Ty zostałeś na tej Ławce
Chociaż numer "Rookie roku" wypuściłeś w dwa piętnaście

[Zwrotka 6: Filipek]
"Rookie roku" wyszło wtedy, kiedy w QQ miałem debiut
Jak mi zamawiałeś hotel pod Proximą na WBW
Cieszę się, że Twoja płyta wreszcie do Empiku dotrze
Zrobię zdjęcie Ci pomiędzy Fabijańskim, a Mazowsze

[Outro: Bober & Filipek]
Najgorsze, że musisz być moim kolegą, kurwa
Bo pochodzimy z tego samego gówna
Od dworca do dworca, od studia do studia
Od trzech do pięciu stówek za robienie z siebie durnia
Możemy sobą gardzić, zawsze żywić urazę
Lecz takie robaki jak my muszą się trzymać razem