[Refren: Kaz Bałagane]
Dozuję trunki, to nie R Kelly
Dziś bez zamułki wychylam kielich
Aż do niedzieli leci pielgrzymka
Elo maleńka, dawaj na drinka
Dozuję trunki, to nie R Kelly
Dziś bez zamułki wychylam kielich
Aż do niedzieli leci pielgrzymka
Elo maleńka, dawaj na drinka
[Zwrotka 1: Kaz Bałagane]
Szampańskie noce, choć prócz tego piję wszystko
Drinki z czystą, zła siedlisko, będzie destroy
Zapraszam na bistro tu na śledzia, chcesz to się wbijaj
Lecz nie wpierdalaj nam badziewia
Wali ci [?], nie bądź taki Carlo Rossi
Dziś tu płoną drzewa i są rozgniatane kostki
Synek rozkmiń w jakim stylu się nosisz
Poruszasz na peklarzu i na jego osi
[Zwrotka 2: Panicz]
Wjeżdżam tutaj teraz z kilogramem sortu
Jak zaczynam melanż, kończę po tygodniu
Lepiej się nie przeraź, ze mną tego skosztuj
Życie na wygrzewce od piątku do piątku
Zgubionych życia wątków już nawet nie liczę
Kubek, zimna wóda – tak to robię synek
Ogórek pedałówa, zagryzaj sie grzybem
Tak przez życie płynę tym pijackim stylem
[Refren: Kaz Bałagane]
Dozuję trunki, to nie R Kelly
Dziś bez zamułki wychylam kielich
Aż do niedzieli leci pielgrzymka
Elo maleńka, dawaj na drinka
Dozuję trunki, to nie R Kelly
Dziś bez zamułki wychylam kielich
Aż do niedzieli leci pielgrzymka
Elo maleńka, dawaj na drinka
[Zwrotka 3: Kaz Bałgane]
Ciemnowłosy czort z opaloną skórą
Rozgrywamy sport kiedy wokół szaroburo
Każdego dnia uro, próbuję odnaleźć
Bo tego nie wiesz wcale, co ci jutro jest pisane
Ja stanę w obronie racji swoich nawet bełkocząc
Dla ciebie kasztanie może jeszcze mały młokos
Mierzę wysoko, ty jak chcesz to mierz klozet
Dziś zawieszam oko, żeby wrzucić coś na rożen
[Zwrotka 4: Panicz]
Budzi mnie poranek, znowu pełnią życia
Kilka pustych szklanek, rozlana popita
Szybko z łóżka wstaję, melanż chyba wypas
Migiem stukam faję, bo ledwo oddycham
Powracam do życia, łapię za telefon
Dzisiaj już bez picia, kurwa na mur beton
Pod drzwiami ekipa na wieczorny chillout
Po długim tygodniu będzie wspólny wypad
[Refren: Kaz Bałagane]
Dozuję trunki, to nie R Kelly
Dziś bez zamułki wychylam kielich
Aż do niedzieli leci pielgrzymka
Elo maleńka, dawaj na drinka
Dozuję trunki, to nie R Kelly
Dziś bez zamułki wychylam kielich
Aż do niedzieli leci pielgrzymka
Elo maleńka, dawaj na drinka
[Zwrotka 5: Resk]
Dozuję trunki, od wódki mam już Sajgon
Ładuję lufki, alko, jak karabin Rambo
Znów drinki z [?] łatwo wchodzą w nasze gardło
Muminki poszły spać [?], więc zapraszam na dno
Maraton toczę, to już jest poniedziałek?
Nie zawracam, się nie opłaca, ziomek, lecę dalej
Jest balet, balentyna dozowana, znów walę
Tak to bywa i do rana [?] dupa na kolanach
[?] bibuła film do ojebania
To nie Plebania ani Złotopolscy
Tu chlasz do zarzygania albo szybko kończysz
Tu nie ma ziom ściemniania, po prostu przechyl kielon
Wódy nie ma wylewania pod stół, wszyscy o tym wiedzą
Więc dozuję na pozór, młodości ziom nie sprzedasz
Lecz zrozum, że śmierć czasem też wpada na melanż