Jestem zmęczony, bardzo...mam dosyć
Zamykam oczy i nagle...
[Zwrotka 1]
Idę doliną gdzie zło nie jest nowiną
Wartości w ludziach giną mimo dobroci
Człowiek narkotyk wypoci, kurewstwa nie da rady
Ciężar wrzuca na bary, ciężar elementem kary
Idę doliną, gdzie młode dzieciaki opętały dragi i braki rozsądku
Idę doliną, gdzie nie widać końca, ani początku, to miejsce w którym nikt nie jest w porządku
Lecz ta dolina to fundament ludzkości
W kurwę wrogości budzi brak odpowiedzialności
Oko za oko, ząb za ząb, to nie nowość
Czuję się nieswojo, wszystko odbieram wrogo
Lecz wciąż idę doliną obraną drogą
Doliną, w którą rozczarowania nie miną
Niektórzy piją za tych co nie mogą
Niektóre ciała pod ziemią gniją, a znicze płoną
Ja wciąż idę doliną, mijam postać ze smutną miną, z posiniaczoną szyją
Jak się nazywasz?
Emilia, na Boga!
Po co imię Boga wzywasz?
Bo już nie mogę wytrzymać!
Emili, co Cię gnębi, powiedz w tej chwili
Pili za Twoje zdrowie ci, co są niemili
Pijąc do dna się w chuj grubo pomylili
Życząc Ci źle z myślą, że w Ciebie zwątpili
Boże! Ostrzyli noże za jej plecami
Gorzej już być nie może, bo gdy nocami zamiast spać przejmowała się hecami
I ich bohaterami tych, co wybijali nocnymi porami, jak zmory
Świadek korony, grupy kamory
Potwory ze szczurem w nosie długim jak tory
Wychodzą z nory nocą, a w dzień ich nie ma
O pokutę proszą, ciężko to znoszą, że nikt nie przychodzi z pomocą
Jeden ziomka straszy kosą, a drugi odbiera długi
Posłużyli się przemocą nie ma peklu na papugi boso
Ale w ostrogach będę stał na nogach
Goszczą teraz w tak ciemnych progach, szukają przyjaciół we wrogach
Idą z modlitwą do Boga, najwyższa pora, by zaśpiewać ''sto lat!''
To nie to samo, przekręcasz się, małolat!
Na Wolce, świat w barwy jest bogaty, być może dlatego, że nie patrzysz na niego zza kraty
Chcesz rady? Nie rozkładaj życia na raty
Bierz życie pełną garścią zamiast wpadać w tarapaty!
Trzymaj się Emili i powodzenia, do widzenia, odwracam się i mnie nie ma
Już pędzę przed siebie, pędzę ulicą
Pędzę doliną wypełnioną znieczulicą
Idę doliną, mijam chłopaka co kobietę napadł i dwa lata wyłapał (aż dwa?)
Idę doliną zatrutą strzałą przebitą, gdzie witasz się nie dłonią, a witą
Idę doliną, w której nie ma przyszłości, by wyrwać się stąd, z rzeczywistości
Sięgamy po dragi ze złości i każdy sądzi, że zapomni o problemach, a nowy się rodzi; długi
I idąc doliną napadasz, a to nie pierwszy raz, a drugi
Z tego masz klops na torby i na szlugi, i wyrok co Cie pozbawi wolności na okres długi
Ja wciąż idę doliną, widzę twarzy ludzi przygnębione, bo nie każda z nich do domu wróci
Za to każda się truci by przetrwać kolejne chwile, kolejne dni w mistycznej dolinie
Ile lat prorok krzyczy, to się okaże
Jeden drugiemu źle życzy mimo szeregu wydarzeń
Na wolności być, nie mieć marzeń, a nie mieć nic
Z innymi żyć, to nam czas pokaże
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]