Pomiędzy jesienną wieczerzą, a zimową śmiercią tułają się polaczków słowa
Nie było i nie będzie słów jak kamień, serc nieustępliwych
Jak był, tak i będzie chochoł!
Treść ruiną dla formy, której miałem być katem dla ciebie
Nieporządek i zastój na tle rubinowych wskazówek czasu
Samogon chorych lat!
A więc wóda!
Wóda!
Wóda raz jeszcze!
I skun, rozkruszy mój umysł, niech gaśnie!
Zdławiliśmy sens, poszliśmy w noc, z pogardą pluliśmy w prawa świata
Dziś w grobach po szyję składamy im hołd każdym parszywym tchnieniem
A więc wóda!
Wóda!
Wóda raz jeszcze!
I skun, niech kruszą umysły!
Martwy żyję
By powstać, odrodzić się
Jak można jednak wierzyć w jutro?
Bez dziś