PlanBe
Liczę na...
[Zwrotka 1: Szopeen]
Na zbyt wiele liczę
To nie zbytex, łapie w dłonie życie
W szkole na matematyce
Mogę zmyć tablice co najwyżej
Zamiast siedzieć w szkolnej ławce
To wolałem w domu pisać płytę
Wieczorem z moim rówieśnikiem, ja zagłuszam cisze, u niego na klicie co weekend
A teraz jaram bitees, na boisku przy odkrytej, siedzę z miękkim narkotykiem
No i chyba przez to styk ze stykiem, wcale mi nie styka jak powinien
Daj mi jedną chwile, później to przemyśle
Nic nie zawiniłem, ale chce na privie
Pale tą roślinę, pachnie moim bitem, zasmrodzę ulice, niech poczują dymek
Wbijam na bibe ze splifem, się raczej nie kryje, jak małolat z piwem
Ej nigdy na silę, Przemek to jest lider, ambicji na tyle by wejść troche wyżej
Na Olisie, płytę ma pan raper, który jest już uprzedzony do nagrywek
Powiedz jak mam nie nawijać o tym samym typie, jak to prawie całe moje życie, ya

[Zwrotka 2: PlanBe]
PlanBe weź się w garść, zacznij coś nagrywać, zacznij grać
Zacznij o czymś pisać nie dla dam, coś jak taki track
Dwie płyty temu słowo dałeś nam, że będziesz taki sam
A chyba zmienił cię pieprzony hajs, jak całą branżę rap
Niby spoko, tańczy się do Tańcz, Insomnie dobrzę znam
Eldorado z Bedim też jest nice, ale to nie ten Plan (nie, nie)
Stale trwonię ten czas, sprawdzam nowe i tak nie zawodzę się
Masz technikę i vibe, teraz Szopeen a wcześniej Quebo, W.E.N.A. i V
Liczę na Ciebie od lat, na każdym koncercie mam wjazd
To nowe CD zakupię se znów w preorderze na bank
Bo tak w ciebie wierzę, wiesz, Plan
Mów mi number one fan, dymam pannę do CD2
Siedzę z blantem i wpadam w trans
Cho na after, before do nas
Może wpadnę z kliką na bar

[Refren: Sztoss]
Oni patrzą, nic nie widzą
Nie wiem, nie wiem na co liczą
Umowa z pierwszą ligą kończy się już zawodnikom
Odpadniesz, odpadniesz
Zmieniasz się co sezon, tak jak twój fanbase
Oni patrzą, nic nie widzą
Nie wiem, nie wiem na co liczą
Umowa z pierwszą ligą kończy się już zawodnikom
Odpadniesz, odpadniesz
Zmieniasz się co sezon, tak jak twój fanbase
[Zwrotka 3: Szopeen]
Dla mnie zbędna gadka, spora kasa, no to będę jacha, aha
Szkoła średnia i gimnazja słuchając Solara i Białasa, aha
Na ostatnich ławkach, a nie było jeszcze Snapchat
Dzisiaj w nowych łachach latam
Kiedyś w zdartych najkach, na park, bo zdzierałem je na blatach
Na bielanach, znowu jest smolona trawa
Każdy mój znajomy, ma deficyt siana
Mama traktowała by jak narkomana
Każdy mój znajomy, miał poryty baniak
Mijam ich na korytarzach, czasem z kimś podana graba
Zrozum nie chce mi się gadać
Jakie plany? Jakie studia? Jaka twoja praca?
Opowiadasz, o zainteresowaniach
Chuj mnie obchodzi kim jesteś po latach, ey
Chuj mnie to obchodzi z kim się wozisz, lala
Chuj mnie to obchodzi komu spłacasz w ratach
Daje rade sobie, moje hity w radiach
Daje ogień tobie, kiedy na wyjazdach
Klaszcze twoja suka, jak zagramy lajwa
Mówisz że nie słuchasz, a na pamięć track znasz

[Refren: Sztoss]
Ej ty, powiedz na co ty liczysz
Myślisz, że nikt nie widzi
Wolę szacunek u starszyzny
Możesz zabrać sobie te siksy
Oni kłamią, kłamią
Dają za darmo, darmo, darmo
Źle wyjdą na tym
Przeliczają ludzi na kwit