Karian
Quo vadis
[Zwrotka 1]
Ja, sam
Zamknięte głowy bez wyjścia
Falochrony na szale nieszczęść mam
Zbyt mocno się w to zagłębiam
Może przez to płytkie sny miewam
A to co mnie zalewa to moja pamięć
A cała prawda jak seppuku
Wejdzie i wyjdzie i wypłynie na wierzch
Potrzebuje paru sekund dla siebie
Losy świata się ważą ważą ważą
Ja nie czuję tej wagi, brak ci uwagi?
Słuchasz tylko gdy karzą
I to niby jest wolna wola
Lada moment ją zredefiniuje
Daje z siebie max żebyś ty mógł brać
To na co mnie stać jest tak grube, że aż tytan ukłuje
Nawet jak wyrzucisz fortunę na to
Na wyczyny cię nie będzie stać
Stany spastyczne i defibrylator
Pozwolił mi na to by wziąć się w garść
Gołosłowność - naga prawda
Rozebrałem je na cząstki pierwsze
I teraz dopiero mogę na nowo tym władać
Tym co jest dla mnie najważniejsze
Mieć czy być, wybierz sam
Miecz czy bicz, wybierz chłostę
Ciężkie intencje jak Juggernaut
Introwersja ma przy mnie kompleks
Nie mniejszości, nie większości
Czyste czy dżdżyste sumienie - to olej
To pierwsze zabrało cząstkę moralności
A drugie jest na nie na posługi polej
Na Kalkutę spoko lecz nie poligamia
Bo druga połówka nie równa się drugiej
Ja wole emocje, afekty, uczucia
Namiętność, podniecenie i pierwszy ogień
I może zaboleć nawet gruboskórnie
A na chude lata to ja wołam nara
I miara przebrała się a ja se latam po różnych wymiarach
To moja sansara
Od dzisiaj - ja burza
I kto stoi przed kim?
Ogarniam [?]
Ja zaraz ubiorę w me słowa twój negliż
I widzę jak bardzo się ku temu skłaniasz
Jak bardzo się starasz - odpukaj [?]
Niepotrzebnie wyważasz otwarte drzwi
Skoro ciągle ja rzucam ci złoto na wagę
Tak zwracam uwagę - możesz ze mną iść
Tylko [?]
A całą resztę tych chorągiewek już porwał wiatr
Jak czytasz między wierszem
To wiedz, że zgotowałem dla ciebie smak
Proszę bardzo - ty tu chlejesz, ja się smieje
Tak to widzę
Porzućcie wszelką nadzieje, wy którzy tu wchodzicie

Dokąd idę? Dokąd zmierzam?
Moja droga? Gdzie mój cel?
Deptak wspomnień? Nie dowierzam
[?] x2