Karian
Oranżada na miejscu
[Zwrotka 1]
Serpentyny poplątane w kurzach
Lepkie wino wolno wsiąka w blat
Świętowałem urodziny Bluesa
Marcin mówi mi, że ma co dnia tak
Krzyki wniebogłosy, hulaj dusza
Rano na ramieniu mówi pass
Pozytywka negatywnie wzrusza
Tańczy jak mi zagra, choć to faux pas
Znów z deszczu pod rynnę, wpadam słysząc kap-kap
Parasolka z drinkiem, na tapczanie siedzi leń
Lada moment zniknę, pod postacią unplugged
Nawet nie chcę myśleć, gdzie dziś będę szlajał się
Zerkam przez okno, z myślą o wietrze
Rozwianych wątpliwości, mi brak
Nostalgia stale napędza wnętrze
Podejdź tu szeptem i nadstaw ucha
Zawsze męczyły szelki na swetrze
Teraz uwiera krawat lub pas
Dwie oranżady na miejscu wezmę
Może z kimś będę dzielił ten upał

[Refren]
Szaroburo, cichosza
Jeszcze chwile temu gorąc
Z presją jestem za pan brat
Rzućmy wszystkim, chodź na bojo
[Zwrotka 2]
Moje oczko w głowie chodziło na rzęsach
Raz budziłem podziw, innym razem żal
Teraz pewnie stoisz w położeniu szczęścia
To kolebka tego co zostało, byle w tyle
Nad myślami wciąż kontrola rodzicielska
Sto szlabanów na drodze to przeszłych lat
Punkty widzenia, których nie chcę okiełznać
Okazałyby się dla mnie może bardziej miłe
Śpiewam, że nie ma nas, tak-tak
Padam dziesiąty raz, na wznak
Scena, gdy gubię czas jak wrak
Mnie mamo by nie było, to ta finałowa
W ryzach nie trzyma nas, mój świat
Wybacz, że wolę las, niż trans
Cisza zabiera wrzask, złych mas
Gdybam, dlaczego znowu zaczynam od nowa
Zerkam przez okno, z myślą o wietrze
Rozwianych wątpliwości, mi brak
Nostalgia stale napędza wnętrze
Podejdź tu szeptem i nadstaw ucha
Zawsze męczyły szelki na swetrze
Teraz uwiera krawat lub pas
Dwie oranżady na miejscu wezmę
Może z kimś będę dzielił ten upał
[Refren]
Szaroburo, cichosza
Jeszcze chwile temu gorąc
Z presją jestem za pan brat
Rzućmy wszystkim, chodź na bojo