[Zwrotka]
Smacznie śpię, dopiero skończyłem melanż
Czwarta rano, ktoś puka do drzwi, czuję że będzie afera
Może dzieciaki robią mi psikusa, ale wolę się nie nabierać
Zajebany, ale zaczynam trzeźwieć, muszę ogarnąć się teraz
Szybko zaczynam wszystko chować, żeby wydawało się, że jest tutaj normalnie
Zakładam ciuch, milion scenariuszy w głowie, ale żaden nie brzmi za fajnie
Podchodzę do drzwi, opieram się o nie, po czym delikatnie przekręciłem zamkiem
Moim oczom ukazuje się ona, bełkocze pyta się czy ją przygarnę
Chcesz to wejdź, może chcesz coś zjeść, co tu robisz skarbie
Ona wzrok pusty puszcza na mnie, nie wie co jest grane
Nie od dziś wiedziałem, że se lubi polatać ładnie
Ale to przerosło nawet mnie, sam nie wiem co jest grane
Siadam ja, potem ona pyta, czy chcę coś z nią wciągnąć
Raz się dałem na to nabrać, nie jestem kurwa idiotą
Wyciąga coś ze stanika, sypie jedną, drugą prostą
Patrzy w górę, mówi "Wstaje słońce, to czas by się odciąć"
A ja co, czy ty jesteś chora, niczego nie biorę
Jestem czysty i tak bardzo, niż to, co widuje w szkolę
Ona zła, wpada w szał, gada, krzyczy i drze mordę
Ciężko jej się zastopować, nie wiem co jej siedzi w głowie
Wstaję z łóżka, chcę obejrzeć całą sprawę z boku trochę
Ona patrzy w jeden punkt, mówi "dalej, no nie mogę"
Patrzę na zegarek, siódma rano, co się dzieje w ogóle
Słuchaj musisz już stąd wyjść, albo jakoś cię wyniosę
Bierze drugą kreskę w nos, trzaska drzwiami, ja pierdolę
Jednak sprawdziło się to, co mówili tu o tobie
I jesteś winna sama sobie, no powiedz
Jak ja mam zasnąć po tobie
Jak to znieść, nie wpierdalać się, bo będzie tylko gorzej
Siedzę sam, teraz sam na sam, już xan mi nie pomoże
Może znam dużo osób, ale nie dla nich mój fotel
Nie dla suki, nie dla kobiet wiem, że wzięłyby mnie w obieg, oh