[Intro: Profesor Smok]
Nienawiść do ludzkości, tak zostałem wychowany
Ten, kto jest człowiekiem, na zawsze jest przegrany
[Zwrotka 1: Profesor Smok]
Nie jestem Profesor Smok, a moje prawdziwe imię
Jest tak pradawne, dziwne, że nawet go nie wymówicie
Widzicie, nie miałem tak dość tego życia od wieków
Nieśmiertelność nie ma twarzy wampira ze Zmierzchu
Się zwijam ze śmiechu, mam nadzieję, że z niego pęknę
Lepszej pory, by zdechnąć, nie było przеz tysiąclecie
Wszystko pięknie wеdług ciebie na tym świecie, przyjacielu?
Mój człowiek szatan, płacząc, mi mówi o wypowiedzeniu
Że durni tylu nie było w ciągu całych ludzkich dziejów
Co, on może, a ja nie? no to metodą prób i błędów
Trud podejmę, będę knuł, jak zepsuć ten obecny żywot
Może pożegnać tą gwiazdę z gówna z podciętą żyłą?
Z niepojętą siłą wbić się autem w coś - to jest epickie
Cyjanek już żarłem, jak rozwódki lody przy Netflixie
W piździe jestem, a szkielet w kapturze się nie stawił
Drgawki mam ze stresu, co zrobić, żeby szlag mnie trafił?
[Bridge: Profesor Smok]
Już nie mogę na was patrzeć, już nie mogę na was patrzeć
Już nie mogę na was patrzeć, bo już nie mogę na was patrzeć
[Refren: Profesor Smok]
Kroczyłem między wami, od kiedy ziemia się kręci
Przeszedłem z czystej beki do niechęci
Wasz gatunek się nie zmienia, chociaż mijają wieki
Ohydny spektakl, aż chce się zszyć powieki
[Zwrotka 2: Profesor Smok]
Nóż do tapet pękał na nadgarstku
Wdychałem spaliny w garażu, nawet nie czułem zapachu
Stępiłem trzy miecze, popsułem piłę łańcuchową
Może założyć linę, by miażdżyć krtań lub głową
Pod pociąg się wpakować, oto mój wyrok śmierci
Skurwiel się wykoleił o mnie i to wszystko, dzięki
C4 wpierdalam, plastiku w ciele mam tyle, co Godlewskie
Pierdnięcie po tym, no to by zmiotło World Trade Center
Nie wierzę, mierzyłem w skroń Glockiem, bazooką, lufą od czołgu
Każdy pocisk się spłaszczył na skroni, a wpędzić do grobu
Siebie muszę, śpię w strefach zero, w czasie testów jądrowych
Zdrapałem z czoła i wysrałem trzy nowotwory (uh)
Opłaciłem bandę kozojebów z ISIS
Chłopaki wjebali się we mnie samolotem i wszystko na nic
Zderzacz hadronów miał mnie rozbić na atomy
Wstrzymałem oddech w czarnej dziurze na kilka tygodni
[Bridge: Profesor Smok]
Już nie mogę na was patrzeć, już nie mogę na was patrzeć
Już nie mogę na was patrzeć, bo już nie mogę na was patrzeć
[Refren: Profesor Smok]
Kroczyłem między wami, od kiedy ziemia się kręci
Przeszedłem z czystej beki do niechęci
Wasz gatunek się nie zmienia, chociaż mijają wieki
Ohydny spektakl, aż chce się zszyć powieki
[Zwrotka 3: Profesor Smok]
Skoczyłem w basen pełen rekinów z kotwicą u nogi
Czekałem pod wodą miesiąc, rekiny zdechły z głodu
Zjadłem fabrykę Laxigenu, by wysrać wnętrzności
Dziesiątki dni w wannie z kwasem, jestem wściekły, powód?
Jestem zmuszony na was patrzeć
Jak się upadlacie i staczacie
Ja już nie chcę grać w tym dramacie
Jak to posprzątacie jest poza moim pojmowaniem
Palenie czarownic, najazd na Kapitol, łączy głupota
Wojny, pożoga w genach, zwalacie na Mortal Kombat
Rambo wam nie kazał słać chorych kocy do Indian
Żeby ich wybić, to była praktycznie broń biologiczna
Oto przykład tylko, że o wszystko stoczycie bitwę
Politykę, dziada z brodą w niebie i kto lepiej kopie piłkę
Wy to choroba ziemi, co nie chce w kalendarz kopnąć
Niech wszystko płonie, będę patrzeć i jeść popcorn
[Break: Profesor Smok]
Skoro nie mogę zginąć (skurwysyny, tfu!)
Jestem skazany, by na was patrzeć (nie chcecie zdychać)
[Bridge: Profesor Smok]
Już nie mogę na was patrzeć, już nie mogę na was patrzeć
Już nie mogę na was patrzeć, bo już nie mogę na was patrzeć
[Refren: Profesor Smok]
Kroczyłem między wami, od kiedy ziemia się kręci
Przeszedłem z czystej beki do niechęci
Wasz gatunek się nie zmienia, chociaż mijają wieki
Ohydny spektakl, aż chce się zszyć powieki
[Cuty: Dj Soina]